poniedziałek, maja 27, 2013

Rozdział II : Nie rozumiesz, że tutaj czyha na ciebie śmierć..?

Na następnych lekcjach siedziałam sama, Max nawet nie zdążył dojść do ławki a proponowano mu siedzenie z innymi, ale tylko aby nie dopuścić go do mnie. Ciekawe dlaczego.. Tak jak mówiłam, nie wadziłam nikomu. Zazwyczaj byłam z daleka od wszystkich, więc mieli spokój ode mnie. Z resztą samotność nie przeszkadzała mi, nawet ją lubiłam. Mogła w spokoju wszystko przemyśleć i nikt nie pytał się czy dam mu spisać..
***
Drogę powrotną do domu pokonałam przez las, w nadziei spotkania tajemniczego zwierzęcia stwarzającego mi kłopoty. Nieraz, nie dwa czułam tajemniczy wzrok spoczywający na mnie. Pierwsze co przychodziło mi na myśl byli Niedowierzeni, lecz ci zachowywali się wręcz na odwrót. Potrzebowali jak i chcieli mojej pomocy, aby zakończyć sprawy dręczące ich po śmierci. Więc pomysł błędny.. Wampir.? Cóż, jeśli dobrze wiem to są one wytworem naszej wyobraźni. Więc nie...
W rozmyślaniach przeszkodził mi ów dźwięk suchych gałęzi trzaskających pod wpływem ciężaru człowieka lub zwierzęcia. Cała sytuacja zaczynała przyprawiać mnie o gęsią skórkę. W końcu strach przezwyciężył odwagę. Spanikowana błądziłam wzrokiem dookoła, aby wychwycić napastnika. Niestety moja nieuwaga skończyła się upadkiem, a została spowodowana przez gałęzie i pajęczyny pomiędzy drzewami. Z początku spodziewałam się upadku na mech i odłamkach kory, które są szorstkie i nie przyjemne w dotyku, lecz moje obawy nie spełniły się. Moja twarz znalazła się w miękkich włosach, bynajmniej z początku tak podpowiadała mi intuicja. Powoli podniosłam głowę aby sprawdzić wygląd mojego wybawcy, lecz zamiast człowieka miałam przed nosem pysk olbrzymiego psa. Najszybciej jak tylko mogłam przeszłam na kolanach i usiadłam u stóp najbliższego drzewa.
-Kim ty jesteś-wyszeptałam z gulą w gardle.
Na odpowiedz olbrzymi pies dźwignął się na łapy i odbiegł zostawiając mnie samą ze swoimi myślami.
-Nie bój się go..-usłyszałam kojący głos mojej prababci
Obróciłam głowę w stronę oddalającego się zwierzęcia.
-Mnie szukasz..?-za plecami usłyszałam znany mi głos
-Co ty tutaj robisz..?!-wstałam z ziemi podbiegając do Maxa- Uciekaj stąd..!-zaczęłam spanikowana pchać go z stronę głównej drogi- Tutaj grozi ci niebezpieczeństwo..! Idź uparty ośle.!-krzyczałam waląc pięściami w umięśnioną klatkę piersiową chłopaka
-To nie mi grozi niebezpieczeństwo, lecz tobie..-spojrzał w moje zdziwione oczy jednocześnie łapiąc moje ręce za nadgarstki- Musimy stąd iść, natychmiast..
-Nie, nie, nie..! Nie i nie.. Że co..?! Nie.. Nie.. Nie.. Niedowierzeni mnie chronią przed wszystkim, jestem najbezpieczniejszą osobą na świecie..-zaczęłam się wyrywać chłopakowi
-Proszę chodź stąd.. Wyjaśnię ci wszystko co chcesz, ale chodź..- spojrzał błagalnie mi w oczy
-Dobrze.. Wracam na główną drogę..
-Nie, teraz to już za późno.. Ze mną będziesz na miejscu szybciej..-nalegał
-Mi się nigdzie nie śpieszy..-spojrzałam na chłopaka z obojętną miną
-Sabrino nie rozumiesz, że tutaj czyha na ciebie śmierć..? Musisz jak najszybciej wyjść z tego lasu do ludzi. Oni w tedy się boją i dadzą ci spokój..!-nadal natarczywie nalegał
-Kto..?
-Za późno.. Już na późno..-pokręcił lekko z niezadowoleniem głową
-Że co.?-wykrzyknęłam
-Bądź ciszej, to może przeżyjemy..-powiedział szeptem
Nagle znikąd usłyszałam przerażający głos Niedowierzonego, który na moją skórę znów przywołał gęsią skórkę. Moja reakcja był niemal natychmiastowa. Rozejrzałam się dookoła i przytuliłam do Maxa, aby ochronił mnie od niebezpieczeństw świata. Nie protestował, wręcz na odwrót. Chłopak jeszcze mocniej przycisnął moje ciało do swojego, po chwili się odezwał szeptem..
-Teraz jesteś przekonana, ze chce twojego dobra..?
Kiwnęłam lekko głową nadal wtulając się w tors Maxa. Po chwili już nie dotykałam miękkiej bawełnianej bluzki, lecz sierści. Szorstkiej w dotyku sierści.
-Zaufaj mi i na mnie usiądź, po czym mocno złap abyś nie spadła.. Chcę twojego dobra..-odezwał się cichy, aksamitny głos w mojej głowie
-Od teraz zawszę tak będzie..?-spytałam szeptem, nie odwracając wzroku od ściany lasu
-Od teraz tak..-wielka głowa przybliżyła się do mojej ręki, lekko muskając ją nosem
Gdy wygodnie usadowiłam się na grzebiecie potężnego zwierzęcia, zaczęło ono powoli zmierzać w jednym kierunku, a mianowicie nie mojego domu. Znajdował się on w odwrotną stronę, niż jeżeli szliśmy. Po 10 minutach, Max znów stanął na dwóch nogach a ja leżałam na jego rękach. Po kilku sekundach znalazł się na ziemi, lecz nadal przyciśnięta do klatki piersiowej chłopaka gdy on rozglądał się po otoczeniu.
-Daleko są..?-spytał szeptem Max, uniosłam lekko głowę i spojrzałam zdziwiona
-Są coraz bliżej, nie damy rady stawić im czoła. Są zbyt silni, a dziewczynę chcą zaciągnąć ze sobą za wszelką cenę..-usłyszałam kojący głos mężczyzny, w którym można było wyczuć nutkę strachu
-Sabrino trzymaj się najbliżej mnie. Rozumiesz..?-spytał półgłosem, w odpowiedzi skinęłam potakująco głową-Masz mnie ciągle trzymać za rękę, wtedy będę miał pewność, że jesteś koło mnie..-odwrócił głowę w stronę lasu-Rozalio mów nam co się dzieje..Oni tobie nic nie zrobią w porównaniu z nami..
-Postaram się.. Ptaszyno słuchaj Maxa, to mądry chłopak..- usłyszałam głos babci, lecz nie wiedziałam z którędy
-Babciu chroń mnie..-powiedziałam sama do siebie
-Staram się jak tylko mogę, ptaszyno..
Wydostałam się z uścisku chłopaka, zostawiając w nim tylko i wyłącznie moją dłoń. Wokół nas znajdował się tylko las, raz po nieraz można było zauważyć przechodzącą Rozalie z zaniepokojoną twarzą. Po nieokreślonym czasie, jakby zza gęstych chmur usłyszałam cichy głos Maxa..
-Nadal wiedzą gdzie jesteśmy..?

1 komentarz:

  1. rozdział jest super no co tu dużo mówić a raczej pisać nic dodać nic ując :)
    czekam na kolejny no i ciesze się że masz napisane kolejne rozdziały
    mam nadzieję że je szybko dodasz :)
    weny!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń