piątek, maja 31, 2013

Rozdział IV: Życie w niebie powierzone tobie jest..

W pewnym momencie poczułam dotknięcie na ramieniu. Odwróciłam się jak najszybciej tylko mogłam, lecz najwidoczniej za późno. Następnie zostałam złapana za rękę i pociągnięta w stronę drzew. Aż na końcu wylądowałam jak długa na ziemi.
-O ironio..-westchnął Max podnosząc mnie z ziemi
***
Nie minęła sekunda a dziwne uczucie ciepłej dłoni na moim ramieniu powróciło. Tajemnicza postać pragnęła abym skierowała się w stronę przeciwną, a niżeli mam zamiar iść. Znów podcięto mi nogi. I znów upadłam. Tym razem na Maxa, który tracił powoli cierpliwość.
-Co ty wyprawiasz..!-wykrzyknął w moją stronę
-Przeprasza, ale to nie moja wina.-odpowiedziałam zmieszana- Coś.. lub ktoś usiłuje mnie gdzieś zaciągnąć. Nie wiem co to, nie wiem kto to.. Nie widzę tego, co mnie najbardziej dołuję..-opuściłam głowę jak mała dziewczynka, która nie dostała upragnionej zabawki
Moje życie polegało na zasadzie Wszystko widzę. Wydawało mis się, że nic nie jest mi obce z tego świata, lecz to się zmieniło.. Od tego momentu. 
-To nie duch..?-spytał z nadzieją jak i niedowierzaniem Max
-Niedowierzony jak już.-podniosłam głowę i rozejrzałam do o koła- Ich widzę. Za przykład moge podać tamtego..-pokazałam palcem niedowierzonego, który stał za watahą
-Wiem kto to. Nie musisz się nim przejmować.-skierował uśmiech w moją stronę-Wracając do tematu. Ale to coś.. Nie mam pojęcia..-posmutniał
-Max..-powiedziałam szeptem- To coś bije mnie po nogach. Nic nie mówię, ale to zaczyna boleć.
Może skierujcie się w tym kierunku. Będziecie mieli spokój.
Odpowiedział jeden z wilków w mojej głowie. Nie miałam pojęcie który, ponieważ żaden nawet nie drgnął, co wydawał się przerażające. 
-Mogłoby się to chociaż pokazać- mruknęłam pod nosem, kierując się w stronę wyznaczoną przez tajemniczą postać
Chodź ze mną. Życie w niebie powierzone tobie jest
Koło ucha przemknął mi głos, a raczej szept na który zareagowałam natychmiastowo. Mianowicie: stanęłam jak słup w miejscu i wypiszczałam Max. Chłopak pojawił się na przy mnie bez słowa, przytulając do siebie i uspokajając.
On ma zostać..!
Głos się nasilił.
Powtórzyłam szeptem wszystkie słowa nieznajomego dedykując je Maxowi.
-Idę z tobą. Twoje życie ma toczyć się na ziemi, a nie w niebie. A przynajmniej do tych stu lat..-zaczął ciągnąć mnie za rękę w stronę gdzie kierował nas du.. to coś.
Nic nie odpowiedziałam. Szłam jak potulny baranek za chłopakiem. Pół godzinny marsz zakończył się przy drzewie, a mianowicie dębie. Nigdy nie widziałam takiego widoku. Jego gałęzie sięgały.. wszędzie. Wokół niego było ich mnóstwo, troiły się i dwoiły w oczach co dawało wspaniały krajobraz. Małe dziecko zapewne uważałoby to drzewo za dom elfów lub innych magicznych stworzeń. Tak na prawdę, tym małym dzieckiem byłam ja. Ja ponieważ było dla mnie wspaniałe. Spędzałam wiele godziny, dni w lesie i nigdy nie widziałam tak wspaniałego obrazu, który został stworzony tylko i wyłącznie przez jedno drzewo.
Wejdź na to drzewo.. Sama..
Moje fantazję przerwał głos, który dręczy mnie od początku tej wyprawy. Z wystraszoną miną złapałam się za najbliższą gałąź i podciągnęłam aby na nie wejść, lecz mi przeszkodzono..
-Max..-powiedziałam błagalnie, niemal z łzami w oczach
-Nigdzie nie idziesz bezemnie..-skierował do mnie stanowczo słowa-Zostajesz tutaj..-dodał po chwili
Odsunął mnie delikatnie od drzewa i wskoczył na najbliższą gałąź. Spędził na drzewie bite 10 minut. Co chwile pośród liści migała mi jego zarysy ciała.
-Widzisz..! Ja muszę tam wejść..!-wykrzyknęłam spod korzeni drzewa, gdzie aktualnie się znajdowałam
-Proszę cię bardzo..-odpowiedział po krótkim czasie- Ja już mam dość..-zszedł z drzewa, a jego miejsce zastąpiłam ja..-Ciekawy jestem jak ci to pójdzie..
-Ino patrz..!-wykrzyknęłam pewna siebie
Gdy znalazłam się w centrum dęba dostrzegłam krzesło i parę książek o ciekawych tytułach. Jedna zaciekawiła mnie najbardziej, nosiła tytuł Nasze Życie Po Śmierci. Moje pierwsze skojarzenie dotyczyło Niedowierzonych, lecz nie ruszyłam tej książki. Poszukiwałam czegoś innego.. Przynajmniej tak podpowiadała mi intuicja...
-Znalazłaś coś..!-usłyszałam krzyk Maxa
-Jak na razie to książki i krzesło.. A tak to n..-zamilkłam
Przed moimi oczami, wyłonił się naszyjnik. Jakby wypłynął spod drewna. Był to miedziany naszyjnik z okrągłym breloczkiem, przedstawiającym w środku drzewo.
-Złaź stamtąd..! Zaczynam się ciebie bać.!-wykrzyczał znów Max
-Wiesz..-stanęłam na krawędzi gałęzi- Zawsze wspinanie się na drzewa było dla mnie pestką, ale schodzenie. To inna bajka..-powiedziałam niepewnie..
-Baby..-mruknął pod nosem- Usiądź i się zsuń.. Złapię cię..-powiedział z kpiącym uśmieszkiem
-Ja mam taką nadzieje...-odrzekłam przestraszona dramatyzmem sytuacji- Nie chce zginąć jako papka na ziemi..-dodałam
-Nie panikuj..-powiedział półgłosem
Po krótkiej chwili paniki zeskoczyłam z drzewa wprost w ramiona chłopaka. Poczułam się jak w filmie, gdy to przerażona bohaterka nie potrafi poradzić sobie z przeciwnościami losu.
Podniosłam lekko oczy w stronę twarzy zadowolonego z siebie chłopaka. Jego oczy śmiały się do mnie i jak i ze mnie. Po chwili postawił mnie na ziemi..
-Pokarz co takie fascynującego znalazłaś..-powiedział nadal się uśmiechając
Zaczęłam przeglądać kieszeń spodni do której niedawno schowałam naszyjnik, lecz jak na złosć nie mogłam go tam znaleźć. Skierowałam wzrok w stronę nieba, jednocześnie prosząc o pomoc Boga. Została do mnie przysłana ekspresowo.
-Złośliwość rzeczy martwych..-mruknęłam pod nosem
-Że co..?!-spytał zdziwiony Max
-Spójrz do góry a zagadkę rozwiążesz..-uśmiechnęłam się lekko
-Co ty plec..-przerwał w pół słowa, robiąc to o co go prosiłam- Oby szlak.. Zaraz go zdejmę..
I tak zrobił. W mgnieniu okaz naszyjnik znów spokojnie spoczywał w moich dłoniach, a po chwili w Maxa.
-Ciągle mnie zadziwiasz..-powiedział jakby do siebie









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz