poniedziałek, lipca 15, 2013

Rozdział X: Znowu to samo.

-Nie proszę pani. Mój zad musi być szczególnie traktowany, nie chce go niepotrzebnie wystawiać na wysiłek. Więc łaskawa pani, postoje i popatrzę na twe wysiłki w kuchni, które w niedługim czasie zostaną pochwalone przeze mnie.- spojrzał wyczekująco na mnie, jakby chciał już zatopić swoje zęby w kromce chleba. Oszołomiona i jednocześnie rozbawiona do granic możliwości odwróciłam się w stronę lodówki i wyjęłam masło. Posmarowałam chleb i wręczyłam księciu . Spojrzał na mnie wzrokiem który sam za siebie mówił : Chyba ci się leki na normalne funkcjonowanie skończyły.
***
-Czy milorda nie zadowalają moje starania na godzien dla księcia posiłek..?-powiedziałam z udawanym smutkiem- Starałam się jak nigdy.. Jestem wegetarianką więc pan musi się w moim towarzystwie poświęcać i nie jeść nic co kiedyś żyło.- pobiegłam przed telewizor i wyprostowałam nogi, kładąc je na pufie.Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć nad naszyjnikiem który znalazłam na drzewie, miałam ciągle wrażenie, że gdzieś widziałam jakby jego odcisk. I znów poczułam dotyk na ramieniu.- Max..-wychrypiałam
-Co się stało..?-powiedział siadając koło mnie. Chyba.. Miałam nadal zamknięte oczy, a snułam takie podejrzenia, ponieważ poczułam uginającą się kanapę pod czyimś ciężarem.
-Znowu to samo..- otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na wystraszonego chłopaka. Tak samo jak ja nie wiedział co robić, a na moim ramieniu nadal spoczywała kogoś dłoń. Byłam święcie przekonana, że ktoś jest za mną i bacznie mnie obserwuje. Tylko co najgorsze nieznajomy zapewne doskonale mnie widział, a ja..? Nic. Czułam się teraz jak inni ludzie którzy przebywają w moim towarzystwie. Kiedy to ja widzę niedowierzonych a oni jak ślepi mówią, że tam nic nie ma. Tak właśnie jest w tej chwili. Czuje kogoś dotyk, mój rozum mówi, że ktoś tam jest.. lecz jestem jak ślepiec, nikogo nie widzę.
-Facet..
-Lub kobieta..- wtrąciłam mu się w słowo swoim szeptem
-Lub kobieto czy ty jesteś zbyt okropna, okropny.. no kurwa nie mogę tak mówić..! Ustalmy, że to coś stoi za tobą i jest kobietą, wtedy będę się delikatniej wyrażał, chyba.. Dobra, więc.. Sory ciągle czegoś od nas chcesz, nie,od niej.. Nie powiesz nam tego wprost tylko psujesz psychikę mówiąc pojedyncze słowa, mogłabyś się nam pokazać. Nie wiem, ten u góry nie obdarzył cię piękną buźką i dlatego nie pokazujesz się czy czujesz się pewniejsza gdy możesz innych niszczyć wewnętrznie. A może jesteś jaką znajomą która któremuś z nas podpadłaś..? No przestań mówić do nas zagadkami..!
-Proszę, usłyszałeś mnie. Lepiej ci teraz na sercu.? Jestem tu aby wam pomóc, a nie zaszkodzić.. Ale też nie mogę wam wszystkiego powiedzieć wprost. Moją jedyną i ostatnią podpowiedzią jest naszyjnik, który znaleźliście na drzewie. On jest kluczem do wszystkiego. Teraz was opuszczę. I tak zostanę ukarana przez te podpowiedzi. Żegnajcie, mam nadzieje, że kiedyś was jeszcze zobaczę. Opiekuj się nią, nie zawiedź mnie.-Głos ucichł.
Nadal siedziałam nieruchomo, na policzku pojawiła mi się pojedyncza łza. To wszystko mnie przerasta, klucz.? A po co mi on, jak ja nie potrzebuje niczego otwierać. Spojrzałam na Maxa, który z kolei patrzał się na mnie. Podniósł rękę i wytarł mój mokry policzek. Pocałował mnie w czoło i przytulił do siebie. Najwidoczniej nie był taki nieczuły i twardy jakiego próbował grać. Wtuliłam twarz w jego tors i cicho szlochałam. Tym razem nie potrafił mnie uspokoić, niby takie nic a jednak. Co mnie czekało za tymi drzwiami które otwierał mój łańcuszek..? A co najgorsze, czy zadanie które mi powierzono zdołam wykonać..? Im dłużej o tym myślę tym bardziej się zamartwiam, a łzy mi niestety nie pomogą. Podniosłam głowę aby spojrzeć na twarz Maxa. Nadal patrzał w jeden punkt i głaskał jedną ręką mnie po włosach, nie tylko ja byłam w opłakanym stanie. Tylko on wie więcej, niż ja.
-Max..-wyszeptałam, wzrok chłopaka natychmiastowo przeniósł się na moją twarz- Nadal wszystko będziesz trzymać przede mną w tajemnicy.? Proszę, to ci pomoże jeżeli mi powiesz wszystko.. Zobaczysz.. Proszę, Max..- powiedziałam przez płacz. Chłopak nadal się na mnie patrzał nieodgadniętym wyrazem twarzy- Proszę..-wyszeptałam nadal patrząc w jego brązowe tęczówki
-To nie jest łatwe. Boje się, że po usłyszeniu tej historii możesz ode mnie uciec lub znienawidzić. A nie chciał bym cię stra..  Przyrzekłem sobie, że włos z głowy ci nie spadnie. Nie może ci się nic stać. Ja w całej twej powieści robię za człowieka który ma poświęcić za ciebie życie gdybyś była w niebezpieczeństwie. A jak na razie, tylko cię narażam na niebezpieczeństwo. Przepraszam..-pocałował mnie w policzek i wstał z kanapy, zaczął chodzić w tą i z powrotem
-Jak na razie jestem cała i zdrowa..! Na żadne niebezpieczeństwo mnie nie naraziłeś..! Zrozum, jestem tutaj- stałam i stanęłam przed nim, położyłam mu ręce na ramionach- stoję przed tobą, nie ma żadnego siniaka ani zadraśnięcia na ciele.. Nic..! Cała i zdrowa..! Nie zadręczaj się bez przerwy, Max proszę. Powiedz mi wszystko, nie ucieknę od ciebie. Co najwyżej mogę usiąść z wrażenia na kanapie a tak to nic.- przytuliłam się do niego, na co on objął mnie ramionami niemal natychmiastowo. Czułam się jak księżniczka, która w każdej chwili miała przy sobie rycerza co by poświęcił życie za nią.
-Jak mówiłem to nie jest łatwe. Z twojej perspektywy moja historia jest.. Hmm, niesprawiedliwa dla twojego losu, chociaż z mojej też. Jezu no, ja nie mogę. Nie skazuj mnie na męki.-wychrypiał mi do ucha. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie mogłam patrzeć na jego cierpienie.
Znów podniosłam głowę i spojrzałam w jego piękne brązowe oczy, które w tej chwili były wypełnione bólem nie do opisania. Nie mogłam.. Nie mogę go nadal namawiać.. I tak się wszystkiego dowiem, nawet muszę. Podniosłam palcami wskazującymi, kąciki jego ust do góry aby zobaczyć jego uśmiech. Ręce chłopaka opadły na moje biodra. Za jego dotykiem, na moich policzkach pojawił się rumieniec którego nie miałam jak ukryć. Jedną ręką przeczesał moje włosy aby nie opadały na moją twarz. Zwróciłam wzrok na ścianę lasu, wyobrażając sobie olbrzymiego wilka patrzącego na mnie. Spojrzałam znów na Maxa, nie mogąc uwierzyć, że jest jednocześnie dwoma postaciami.
-O czym myślisz.?
-O tobie. Nadal nie mogę uwierzyć, że potrafisz przemienić się w olbrzyma. Ale mówiąc szczerze.. Jesteś wtedy taki słodziasi- zmarszczyłam nos- I masz w dotyku fajne futerko.- dotknęłam jego włosów
-No dzięki psujesz humor..- powiedział jednocześnie splatając ręce w geście niezgody
-Czemu..? Bo jesteś, hmm.. Milusi w postaci wilczka..?-uśmiechnęłam się szeroko i poprawiłam grzywkę
-Milusi..? Proszę cię, a teraz ci powiem, że jak jestem milusim wilczkiem to słyszę twoje myśli a ty nawet o tym nie wiesz.. Nie robię tego z własnej woli. Twoje myśli same do mnie biegną, a ja nic na to nie poradzę. I gdybym chciał to i ty byś słyszała moje, tylko hmm, nie chce tego.. usiadł na kanapie, a ja lampiłam się na niego z otwartą buzią. Czyli on mógł słyszeć wszystko co myślałam..!! Bo się wkurzę..
-Co usłyszałeś z moich myśli..?-usiadłam po turecku na kanapie obok niego
 
***
 
Emm, napisany.. :D
Mam nadzieje, że chociaż trochę wam się spodoba.. :)
Następny dopiero początkiem sierpnia bo jadę na wakacje za dwa tygodnie, a przed tym muszę załatwić pewną sprawę która wymaga poświęcenia czasu..
Postaram się dodać trochę prędzej, ale nie obiecuje..
Do następnego..!