niedziela, grudnia 21, 2014

Rozdział XVIII: Chwila strachu

-Uważaj..!-usłyszałam krzyk Max.
Instynktownie odwróciłam się w stronę głosu. Powiem tylko: nigdy nie żałowałam żadnej podjętej decyzji bardziej niżeli teraz.
***
Ból rozchodzący się od żeber przypomniał mi o świecie żywych. Zimna posadzka, kamienne ściany i mityczne stwory wychodzące ze ścian, dały możliwości do rozpoznania miejsca.
Przechyliłam głowę na lewą stronę, powodując większy ból w okolicy kręgosłupa. Wzrok nie przyzwyczajony do światła zauważył tylko kilka cieni. Po chwili zapatrzenia sytuacja była mi jasna.
-Nie..-szepnęłam pod nosem-Max, wstawaj.. -krzyknęłam
Zerwałam się z miejsca. Stanęłam na lekko ugiętych nogach i ruszyłam się do przodu kilka kroków. Następna błędna decyzja. Świat zaczął się kręcić, a biały wilk uciekł w ciemność
***
Obudź się Sabrino.
Cichy szept, jakby z daleka ocucił mnie z ciemności. Uchyliłam powieki przez, które przedostały się promienie słońca. Automatycznie przykryłam dłonią oczy, aby uchronić się przed bólem. 
Znów przechyliłam głowę w lewą stronę, i znów ten sam widok. Lecz tym razem nastąpiła mała zmiana. Biały wilk, siedział przy mnie czuwając. 
-Znów masz ze mną problemy..-uśmiechnęłam się lekko do zmartwionego wilkołaka
Tym razem nie tylko z tobą.
Z lekkim zdziwieniem rozejrzałam się powoli do o koła. Z modlitwą na ustach podniosłam się do pozycji siedzącej. Jak na złość prośby do Boga o zmniejszenie bólu nie poskutkowały. Bezlitosne łupanie w głowie, pieczące zadrapania na rękach i zawroty nadal nie przechodziły. 
-Nie rozumiem-spojrzałam na Maxa
Nie mogę. Spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami. Nie mogę znów stanąć się człowiekiem. 
-Musimy stąd wyjść.- Z cichym jękiem bólu wstałam z ziemi, co poskutkowało następnymi zawrotami. Jednym słowem mówiąc: Czułam się jak na porządnym kacu.-Kamyki mogą na ciebie zaczekać. 
***
Przepraszam, ze krótki. Postaram się dodawać częściej rozdziały. 
Pozostawiajcie komentarze.. ;)
Do następnego..!! :D

sobota, października 11, 2014

No heeejj.. :D

Więc tak. Znowu będziecie zawiedzeni.. oj TAK.. :D
Tak wiem "gdzie rozdział" itp.. :/ no cóż...
Nowa szkoła.. i internat gdzie nie mam dostępu do internetu i tu temat się kończy.. :/
Staram się coś pisać.. ale za bardzo mi  to nie wychodzi.. niestety..:/
Blogów na pewno nie opuszczę, to już mówię z góry. Rozdziały będą rzadziej (módlmy się aby jeden na miesiąc był. xD) ale będą.. :D
Więc cóż..
Tyle z mej strony. Mam  tylko nadzieje, że jeszcze ktoś tu wchodzi.. :D
Do następnego..!!! :D

poniedziałek, czerwca 30, 2014

Rozdział XVII: Zeus

-Następnym razem pomyśl dwa razy zanim coś zrobisz..-mrugnęłam do niego
Chłopak przewrócił tylko oczami i wstał z ziemi. Machnął ręką abym z nim szła. Po chwili wahania skierowałam się za chłopakiem w stronę lasu.
***
Stawiając pierwsze kroki na zieleni zaczęłam rozpoznawać ścieżkę. Znane zakręty, rośliny i gałąź, która pragnęła abym zetknęła się nieprzyjemnie z ziemią a najlepiej twarzą. Lekkie szmeranie po dłoni przywołało mnie do teraźniejszości. Chodź, na nogach szybko nie dojdziemy-odezwał się Max w mojej głowie. Posłuchałam się chłopaka i usiadła na jego grzbiecie.
Po kilku minutach znaleźliśmy się w gęstym lesie. Drzewa pomiędzy sobą dawały tylko małe szparki, co utrudniało jakiekolwiek poruszanie się.
-Max..-pochyliłam się nad łbem zwierzęcia- Klaustrofobia..
Żartujesz, prawda.?-spytał z lekkim rozbawieniem- Przypomnę ci, że aktualnie siedzisz na wilkołaku.
-Max..-warknęłam
Po chwili znajdowałam się w objęciach chłopaka. Postawił mnie na ziemię i jak małą dziewczynkę wziął za rękę.
-Jezu ratuj od złego..-szepnęłam pod nosem i ruszyłam na ścianę lasu
***
Po kilku minutach marszu (i modlenia się o przeżycie) dotarliśmy do znajomej mi już skały czy jak to woli wrót. Z pozoru, normalne miejsce, lecz kryjące wiele zagadek które pragnę poznać. 
Musnęłam palcami wisiorek na mojej szyi w kształcie drzewka i zerknęłam na Maxsa. Chłopak lekko kiwnął głową i uśmiechnął na zachętę. Bez dalszych zastanowień otworzyłam przejście, które ze skrzypieniem się otworzyło. Postawiłam pierwsze kroki w "świątyni''. Od razu spojrzałam na stwory wychodzące z ścian i talencie który musiał je stworzyć.  Miałam chęć zapytać o każde z zwierząt, lecz gdy się od wróciłam chłopak magicznym sposobem zniknął.  Z niepokojem szeptem jego imię i oglądałam na okolo. Zwróciłam kroki w stronę kamienia i pustych  pomieszczeń.  Na szczęście chłopak stał przy jednym z nich i z dokładnością przeszukiwał posadzkę z kamienia. Najciszej jak tylko mogłam podeszłam do niego.
-Czego szukasz.?-spytałam z ciekawością
-Wszędzie tu były kamienie. Został tylko ten główny. Który utrzymuje równowagę pomiędzy światem duchów a ludzi.-wyjaśniał nadal pochłonięty poszukiwaniami- Ale.. Pozostałe dwa zniknęły.-spojrzał znacząco na drugie puste pomieszczenie-One także tu powinny być.  Bez nich Zeus nie m..
-Zeus? Serio? Lepszych imion nie było. ? Wiktoria też by była dobra. Albo Amelia..!
-Sabrina...-chłopak posłał mi spojrzenie z pułki pod tytułem ''Życie potrafi być brutalne'' i kontynuował monologi- Wiec..!-podniósł głos o jedną skale- Zeus będzie bez ochrony bez tych dwóch kamieni. I jak byś mogła po..
-Wiem jak ma na imię reszta kamyków. .! Afrodyta i Alto. .!-rzuciłam ze śmiechem
-Alto.? Serio.?-chłopak pokręcił głową- Musze je znaleźć. Teraz wiemy dlaczego demony uciekają z piekła.
-Nie. Niczego nie będziesz szukać. Przestań w końcu mieszać się w kłopoty..
-Od kiedy ty się o mnie martwisz.
Nie odpowiedziałam. Wolałam swoje miłości zostawić dla siebie. Aby ukryć lekki rumieniec poszłam do drugiego pomieszczenia gdzie powinien ukrywać się kamień chroniący Zeusa. Ukucłam przed mosiężną bramą i schowałam twarz w dłonie aby choć na chwilę odciąć się od rzeczywistości.
-Uważaj..!-usłyszałam krzyk Max.
Instynktownie odwróciłam się w stronę głosu. Powiem tylko, nigdy nie żałowałam żadnej podjętej decyzji bardziej niżeli teraz.
***
Nadal żyję, choć nie potrafię pisać.. xD
Następny nie wiem kiedy i się nawet nie pytajcie.
Postaram się jakoś w miarę pozbierać.
Do następnego..!!
ps. Wiki, spokojnie. :D ja o tym blogu nie zapomnę na pewno. :) A jak coś to możesz do mnie na gg pisać. :)

niedziela, maja 04, 2014

Rozdział XVI: Następnym razem pomyśl dwa razy zanim coś zrobisz..

- Ale i tak nie są groźne w porównaniu do Samowiły.
-Miejsce odrodzenia..-przypomniałam zniecierpliwiona-Powiedz mi coś o nim..!
-Świątynia wszystkich mitycznych stworzeń..-odpowiedział na odczep
***
-Nie mogłeś tak od razu powiedzieć..!-chłopak z szerokim uśmiechem pokręcił głową- Kocham swoje życie..-usiadłam wycieńczona na łóżku
-Wiesz mi, że ja też..-puścił do mnie oko i usiadł na swoim stałym miejscu zwanym parapetem
Nieraz zastanawiałam się co oznaczają te wszystkie dziwne rzeczy mnie spotykające. Może każdy ma tak barwne życie jak ja.? A może po prostu jestem w śpiączce i wszystko mi się śni.? Bo niby.. Czemu nie.? Nawet bym uwierzyła. W książkach pojawiają się co róż wyskakujące zza domów wampiry, czy spotykane w lesie ogromnie psy postrzegane jako wilkołaki. A ja.? A ja mam to na co dzień.. No, może oprócz tych wampirów. Czy świat oszalał.? Całkiem możliwa rzecz. Ale czy wszystko (a bynajmniej połowa) musi się opierać na mnie..? Jako mała dziewczynka zawsze wyśmiewana i postrzegana jako popychadło, a teraz objęta obroną przez.. Maxa. Chłopaka, który potrafi wkurzyć a jednocześnie zauroczyć swoim wyglądem.
-Sabrina, gdzie jesteś.?
Z zamyśleń wyrwał mnie krzyk mamy, szukającej mnie po domu. Odkrzyknęłam już idę i pobiegłam na dół do swej rodzicielki. Zastałam ją przy zlewie wycierającą umyte naczynia. Podbiegłam radosnym krokiem i złapałam za ścierkę aby pomóc.
-Umyj okno w salonie.-powiedziała bezbarwnym głosem
Otwarłam półkę z środkami czystości. Wyjęłam płyn do mycia okien, ściereczki i wzięłam się za prace. Z lekkim strachem wyszłam na dwór, modląc się w duchu o przyjście Maxa, który zapewne przysypiał w moim pokoju. Z pośpiechem urwałam kilka ręczników i zaczęłam pucować brudne okno.
Strach zgarnął całą wygraną. Co chwilkę oglądając się za siebie myślami przywołując chłopaka lub chociaż babcie, lecz jak na złość nikt się nie zjawił. Szorowałam okno jak szalona, zapewne z boku wyglądałam jak wariatka lecz mało mnie to obchodziło. Chciałam po prostu jak najszybciej to skończyć i mieć święty spokój. Po niecałych 10 minutach poczułam czyiś dotyk na biodrach. Bez zastanowienia rzuciłam płynem do mycia okien w stronę przybyłej osoby. Tym razem szczęście się do mnie uśmiechnęło. Sprawca dostał prosto w głowę przez co zachwiał się do tyłu i upadł. Dumna z siebie (lecz tylko w duchu) pobiegłam do domu i zatrzasnęłam drzwi balkonowe. Z lekkim strachem obróciłam się aby sprawdzić komu to chciało się mnie obmacywać.
Chłopak z złością w oczach siedział na ziemi i macał głowę w poszukiwaniu siniaka, który malował się na jego czole.
-Jezu..! Przepraszam cię.! Doskonale wiedziałeś, że mogłam tak zareagować.!-odpowiedziałam z żalem
-Jasne.. Nigdy nie dotykaj dziewczyny, zapamiętać..-burknął pod nosem
-A na pewno nie wtedy kiedy spotykają ją dziwne rzeczy..
Z poczuciem winy jak i złością poszłam po lód dla poszkodowanego. Po drodze spotkałam się tylko i wyłącznie z zaskoczoną miną mamy gdy niosła lód. Bo w końcu.. Po co komu lód do mycia okna.?
-Trzymaj..-rzuciłam okład Maxowi-Następnym razem pomyśl dwa razy zanim coś zrobisz..-mrugnęłam do niego
Chłopak przewrócił tylko oczami i wstał z ziemi. Machnął ręką abym z nim szła. Po chwili wahania skierowałam się za chłopakiem w stronę lasu.
***
Hej hej.. :D Przybyłam zanudzać was moimi rozdziałami.. ;)
Pisanie wychodzi mi co raz gorzej.. niestety.. ale cóż zrobię.. 
Przepraszam z całego serca za przerwę ale wiecie.. Testy.. A teraz sprawdziany.. :/ I jeszcze dostałam miesięczny szlaban.. 
Ubóstwiam swoje życie..  :D
Niecierpliwcie się.. Nigdy nie zapomnę o blogach. :) To jest moje drugie życie więc zawsze będę tutaj wpadać... :) Ahh.. i jeszcze jedno.. Rozdziały będą krótkie.. nie mam weny na dłuższe.. :/
Jeszcze raz przepraszam za wszystko.. :( 
Do następnego..!

sobota, marca 15, 2014

Rozdział XV: Miejsce odrodzenia

Po stwierdzeniu tego faktu moje nerwy opadły. Obmyłam ranę, nakleiłam plaster i wróciłam do swojego pokoju, gdzie czekał Max. 
-Oczekuje wyjaśnień dotyczących Miejsca Odrodzenia..-powiedziałam z miną nieznoszącą sprzeciwu
***
-Nic niezwykłego..-powiedział obojętnie
-Dla ciebie normalną rzeczą są wilkołaki, a ja nadal się do ciebie nie mogę przyzwyczaić..-usiadłam zrezygnowana koło Maxa
Po rozmowach z tym chłopakiem zdaje sobie sprawę z mojej nie wiedzy o świecie. O wszystkim co mnie otacza. Niektóre rzeczy wydające mi się nienormalne, dla Maxa są jak w najlepszym porządku. Tajemnicze szmeranie w pokoju dla niego jest oznaką czegoś zagrażającego mi życie, a ja pomyśle o pająkach szukających wygodnego i bezpiecznego miejsca. Niespokojnie bujające się gałęzie drzewa dla mnie świadczą o nadchodzącej wichurze, a mój ochroniarz (chyba zacznę go tak przezywać) widzi tam Chała tańczącego pośród liści.
-Co byś zrobiła gdybym zaczął ci wymieniać wszystkie te nienormalne rzeczy.? A muszę przyznać, że wiele jest związanych z tobą..-wstał z łóżka i usiadł na parapecie
-No to wymieniaj, tylko nie zmyślaj..-ostrzegłam.
-No to Chał siadający na drzewie przy twoim oknie, właśnie w tej chwili.-uśmiechnął się szeroko-Tego nie zmyśliłem, choć go zobacz. Ostatnio nie wierzyłaś gdy mówiłem, że tańczy na drzewie w lesie.
Tak, nie wierzyłam mu. Tak jak i w tej chwili. Chał, co to jest.? Mam się bać.? Czy raczej śmiać z pokractwa nieznanego zwierzęcia.? Bądź co bądź podeszłam do okna. Z strachem dotknęłam okna i wyjrzałam delikatnie. Ku mojemu rozczarowaniu jak i uldze nic nie zobaczyłam. Gałęzie spokojnie tańczyły w wspólnej harmonii z wiatrem.
-Niby gdzie ty go masz.?
-Baby..-mruknął pod nosem
Złapał mnie za biodra i zaciągnął na swoje kolana. Z rumieńcem na twarzy znów wyjrzałam przez okno. Jedyne co ujrzałam to ptaka. A tak dokładnie to  Kolibra. Mały ptaszek przycupnięty na drobnej gałązce. Fioletowa główka-jedyna część ciała zwierzęcia która pozwoliła mi go ujrzeć.
-I co.! Mówiłem, że jest.!
Przeniosłam swój wzrok z Kolibra na Maxa.
-Serio.? On miałby wywołać wichurę.? Serio..?-spytałam z powątpiewaniem
-To się przekonasz..
Chłopak dosłownie zrzucił mnie z swoich kolan. Otworzył okno i wyszedł przez nie. Wyglądał jakby chciał zabić zwierze Bogu co winne, lecz stało się w ogóle co innego. Max z swoją zwinnością wilkołaka zbliżył się do kolibra. Szepnął coś do niego i szybko uciekł z drzewa do mojego pokoju.
Niedawno fioletowo-szary ptak zamienił się w węża z skrzydłami. Oderwał się od gałęzi i przysiadł na niebie patrząc w moim kierunku czarnymi oczami. Uśmiechnęłam się, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Chał zakreślił koło w powietrzu wywołując ostry podmuch wiatru i odleciał w swym kierunku.
-Niesamowite.. Co to jest.?-spytałam po chwili
-Chał. Demoniczny duch powietrzny. Zamieszkujący zazwyczaj ciemne burzowe chmury. Mogą przybierać różne postacie, na przykład ptaków jak przed chwilą widziałaś. Słowianie wierzyli, że mogą zobaczyć je tylko i wyłącznie ludzie o sześciu palcach, ale to bujdy. Ja jakoś je widzę i potrafię rozpoznać, a sześciu palców nie liczę. Ich taniec powoduje wichury, a walki pomiędzy sobą wywołują burze wraz z gradem.-chłopak zaczął wymieniać cechy mitycznego stworzenia- Ale i tak nie są groźne w porównaniu do Samowiły.
-Miejsce odrodzenia..-przypomniałam zniecierpliwiona-Powiedz mi coś o nim..!
-Świątynia wszystkich mitycznych stworzeń..-odpowiedział na odczep

wtorek, lutego 25, 2014

Coś z innej bajki.. :D

No hej hej.. :D Żyje, jeszcze żyje.. :)
Więc.. Chciałam powiadomić o nowym blogu. Może część z was już na nim była, a może nie.. 
Piszę go z koleżanką. I ten zostanie na sto doprowadzony do końca.. :)
Mam nadzieje, że wpadniecie.. ;)

sobota, lutego 15, 2014

Rozdział XIV: Pozostawmy w ciszy nienarodzone dusze..

Szybko..! Otwieraj je.! W głowie zabrzmiał rozhisteryzowany głos Maxa, proszący o pomoc. Bez dłuższych wahań zerwałam cienki sznureczek podtrzymujący drzewko na mojej szyi. Pochylając się lekko w bok włożyłam w pasujące miejsce kluczKamień ociężale opuścił swoje miejsce, ukazując przejście w otchłań. Potężna postura wilka razem ze mną na grzbiecie ruszyła w zagadkową ciemność, odkrywając jej tajniki zostawiając jednocześnie zrezygnowaną i rozwścieczoną Sandererile. 
***
Z początku na około rozpościerała się ciemność która przerażała swoją głębią. Po chwili wzrok przyzwyczaił się do egipskich ciemności i potrafił dostrzec zakątki pomieszczenia. Spodziewałam się skał jakby wyrastających z ścian i mnóstwa pułapek, w postaci zagłębień które z wielką satysfakcją położą cię na ziemi jak ścięte drzewo. Lecz nie. Na około panowała atmosfera.. Jak z bajki. Ściany idealnie gładkie z pojedynczymi zdobieniami. Podłoga wyłożona gładkim kamieniem, przypominającym z koloru bursztyn. Po przejściu paru kroków dostrzegłam olbrzymi kamień schowany za bramą. Kamień.. A może świetlik..? Nienaturalnej wielkości..? Cóż, moje przekonania twierdzą, że to kamień. Świecący białą barwą, która idealnie rozpraszała szpony ciemności. Rzecz co najmniej dziwna i zaskakująca... Ale cóż, życie..
-Przecież została zburzona..-wyszeptał pod nosem Max idąc za mną 
Słowa chłopaka dały mi wiele do myślenia. Została zburzona, lecz istnieje i jest tutaj. Tylko co to jest. Tajemniczy kamień unoszący się nad ziemią. Bramy, a tak dokładnie trzy. Rzeźby dające wrażenie wynurzania się ze ścian. Wszystko wygląda pięknie, wręcz potrafiło zauroczyć. Lecz jedno pytanie po wejściu tutaj nie dało mi spokoju. Z jakiej przyczyny wybudowano tą.. Świątynie.?

-Max..-zaczęłam wypowiadać pierwsze słowa zdania, po chwili przerywając. Mój głos rozchodzący się po pomieszczeniu zaczął mnie przerażać. Z cichym szmerem przysunęłam się do niedaleko stojącego chłopaka, przez co mały kamyk odbił się od ścian, dając niewiarygodny dźwięk a przynajmniej nie podobny do tego co powinien.-Co to jest..?-podjęłam kolejną próbę zadania pytania Maxowi co dało pozytywne efekty

-A jak myślisz..?-spytał z lekkim uśmiechem

-Świątynia..?-spytałam niepewnie

-Coś w podobie..-odparł z lekkim uśmiechem- My, to znaczy.. Wilkołaki nazywaliśmy to Miejscem Odrodzenia, ale.. Uważaliśmy ją za zaginioną, zburzoną.. Zapomnianą..-dodał w rozmarzeniem

Po chwili odezwało się moje Ja, niepewnym krokiem zbliżyłam się do dryfującego w powietrzu kamienia. Z ciekawości przecisnęłam rękę pomiędzy kratami i dotknęłam przepaści aby sprawdzi czy przypadkiem coś nie  podtrzymuje. Moje podejrzenia się nie sprawdziły. Jedyne co wyczuła moja dłoń, to była to fala powietrza, która co dziwniejsze nie płynęła z dołu, lecz góry. Po skończonym śledztwu cofnęłam rękę i podeszłam do kolejnych bram. Miałam nadzieje na ujrzenie następnych niezwykłych kamieni, niestety.. Pozostałe wnętrza bram okazały się puste. Jedyne co się znajdowało w środku był podest czekający na następne świecące kamienie. -Chodźmy stąd.. Pozostawmy w ciszy nienarodzone dusze..-niespodziewanie wyszeptał mi do ucha Max

Ostatnim spojrzeniem pożegnałam świecąc kamień i rzeźby, którym dokładniej się przyjrzałam. Z początku miałam wrażenie, że są to bezsensowne wzory wyryte w ścianie, lecz nie. Dobrze zdawałam sobie sprawę, że wyglądają jakby chciałyby wyskoczyć z ścian i dobre to stwierdzenie. Tylko nie są to wzory, lecz zwierzęta mityczne wybiegające z ścian. Po drodze do wyjścia zauważyłam między innymi smoki, gryfy, wilkołaki w postaci ludzkiej (obrośniętej na twarzy włosami jak i na rękach) i normalnej. Jak na moje szczęście dojrzała ich bardzo mało, a większości nie mogła rozszyfrować. Ale wrócę, i to niedługo...

Max z niecierpliwienie ciągnął mnie za rękę do wyjścia. Po chwili stanął na czterech łapach i nakazał ponownie otworzyć kamienne wrota. Wskoczyłam na grzbiet mojego ochroniarza, kierując się w stronę domu.

Dopiero na miejscu zauważyłam czerwony kołnierzyk u bluzki zafarbowany krwią. Z roztargnieniem ściągnęłam ją i paradowałam w samej podkoszulce. Podbiegłam do lustra aby obejrzeć dokładnie skaleczenie. Oględziny rany stały się dla mnie nie lada wyczynem, ponieważ znajdowała się dokładnie na środku karku. Z początku myślałam nad zasługą skaleczenia poprzez Sanderelilę, lecz po pewnym czasie znalazłam przyczynę. Zerwanie rzemyczka trzymającego klucz, mogło przeciąć to miejsce.
Po stwierdzeniu tego faktu moje nerwy opadły. Obmyłam ranę, nakleiłam plaster i wróciłam do swojego pokoju, gdzie czekał Max. 
-Oczekuje wyjaśnień dotyczących Miejsca Odrodzenia..-powiedziałam z miną nieznoszącą sprzeciwu
***
I jest.. :)
Rozpisywać się nie będę, bo nic się nie dzieje.. Oczekuje znów komentarzy.. :(
Chciałabym zobaczyć choć jeden pod tym postem.. :(
Do następnego..!! :D 

wtorek, stycznia 28, 2014

Rozdział XIII: Masz klucz, a ja go potrzebuje..

Całą siłą woli zamknęłam oczy i wyszarpnęłam dłoń kobiecie. Nagle jej piękna, biała twarz zmieniła się wyglądem w wiedźmę. Prosty nos został zastąpiony garbatym a białe oczy czarnymi. Odsunęłam się najszybciej jak mogłam, niestety było już za późno. Niedawno piękna kobieta, a teraz potwór z Lock Ness złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i porwał do lasu...
***
Gdy razem z paskudną poczwarą znalazłam się na granicy łąki a początku lasu usłyszałam paniczny głos Maxa. Z początku nie miałam pojęcia jakie słowa zostały zaadresowane do mnie, lecz po upływie niecałej minuty usłyszałam płynny uspokajający głos chłopaka mówiący: Niedługo będziesz bezpieczna.. Od razu przestałam krzyczeć. Wokół mnie zapanowała cisza, a las stał się moją oazą na której nic nie mogło mi zaszkodzić...
Niestety, to tylko pozory. Nasz pierwszy rzut oka po którym uważamy, że poznaliśmy dany zakątek świata jest niczym. Gdy przyszły do mnie myśli dotyczące Maxa, niedowierzonych.. Rozalii. Wszystko się zmieniło. Ptaki o różnych kolorach poznikały, a zastąpiła je przerażająca pustka. Drzewa miło kołyszące się w rytm wiatru, stanęły w miejscu nie ważąc się nawet drgnąć..
-Daj klucz..-usłyszałam głos, który przyprawił mnie o gęsią skórkę
Spojrzałam na znów piękną kobietę. Jej wzrok był skierowany na moją twarz, która w aktualnej chwili nie wiedziała co z sobą począć. Udawaj, że nic nie wiesz-usłyszałam kolejny głos. Tym razem odezwał się Max. Nie był on spokojny jak zawsze, lecz zdenerwowany, spięty. Jego prośba wydawał się dla mnie niczym łatwiejszym, patrząc na tą sytuację. Więc podniosłam jedną brew, uśmiechnęłam szeroko i spojrzałam na zirytowaną twarz pięknej kobiety..
-Mów..-zagroziła wyjmując sztylet z pochwy- Osoby widzące duchy wiedzą wszystko.. Gadaj..!
Przysunęła narzędzie bliżej mojej szyi przez co sama stawiałam kroki do tyłu, aby uniknąć śmiercionośnego ciosu. Moja ucieczka znikła na pobliskiej skale, które torowało moje ruchy. Z roztargnieniem zaczęłam rozglądać się do około w poszukiwaniu skutecznej ucieczki. Jak na moje nieszczęście, nic pomocnego nie znalazłam. Rękoma macałam po szczelinach skały, gdzie natrafiłam na koło. Zapewne dziwnie to brzmi, ale tak jest.
-Właśnie o to mi chodzi.. Masz klucz, a ja go potrzebuje..-złagodniała, przez co wywołała u mnie współczucie-Tylko i wyłącznie proszę cię o niego i będziesz wolna.. Dotykasz dłonią miejsca gdzie powinien się on znajdować..
Z początku byłam chętna dać jej klucz i żyć dalej monotonnością, lecz w moich wspomnieniach pojawił się Max i jego prośby o niedanie klucza Sandererili. Moje serce od pewnego czasu biło przy nim o wiele szybciej i doskonale o tym wiedziałam. Nie chciałam mu podpaść, a z drugiej strony chciałam jeszcze trochę pożyć. Więc nadal udawałam głupią.. Jakby naszyjnik z drzewkiem nigdy nie istniał..
-Nie wiem o czym mówisz..-stanęłam prosto unosząc lekko głowę
Kobieta nie odezwała się słowem do mnie. Stała prosto przechylając głowę na lewą stronę. Przypominała ptaka. Rzadkiego ptaka, który usilnie przygląda się fascynującej rzeczy lub pożywieniu. Po kilku minutach nie wytrzymałam wzroku kobiety. Spojrzałam w inną stronę poszukując postaci olbrzymiego zwierzęcia..
-Kłamiesz...-szepnęła tuż koło mojego ucha
Sandererila zniknęła, a ja odruchowo złapałam za naszyjnik na mojej szyi sprawdzając czy aby na pewno się tam jeszcze znajduje.Na szczęście spoczywał tam gdzie powinien.
Po chwili przed sobą zobaczyłam Maxa w posturze wilka a koło niego tą kobietę zatruwającą mi życie. Zwierze zaczęło się cofać w moją stronę, nie spuszczając wzroku z Sandererili. Bez zastanowienia wskoczyłam na grzbiet wilka, przytrzymując się sierści aby nie spaść. Szybko, otwieraj je..! W głowie zabrzmiał rozhisteryzowany głos Maxa, proszący o pomoc. Bez dłuższych wahań zerwałam cienki sznureczek podtrzymujący drzewko na mojej szyi. Pochylając się lekko w bok włożyłam w pasujące miejsce klucz. Kamień ociężale opuścił swoje miejsce, ukazując przejście w otchłań. Potężna postura wilka razem ze mną na grzbiecie ruszyła w zagadkową ciemność, odkrywając jej tajniki zostawiając jednocześnie zrezygnowaną i rozwścieczoną Sandererile. 
***
Więc jak widać blog zostaje wznowiony. Mam nadzieje, ze jeszcze ktoś tutaj czyta i zostawi choć jeden komentarz aby zachęcić do dalszego pisania. Wiem jest co prawda krótki ale.. starałam się napisać go jak najlepiej.Może nie wyszło, a może wyszło.. Nie wiem. Oceńcie.. :) 
Do następnego..!!!
ps. Jeśli komukolwiek podoba się mój styl pisania i z wielką chęcią przeczytał to wchodźcie  The Diary Of The Supernatural
(pisany z przyjaciółką.. ;)  )