poniedziałek, czerwca 30, 2014

Rozdział XVII: Zeus

-Następnym razem pomyśl dwa razy zanim coś zrobisz..-mrugnęłam do niego
Chłopak przewrócił tylko oczami i wstał z ziemi. Machnął ręką abym z nim szła. Po chwili wahania skierowałam się za chłopakiem w stronę lasu.
***
Stawiając pierwsze kroki na zieleni zaczęłam rozpoznawać ścieżkę. Znane zakręty, rośliny i gałąź, która pragnęła abym zetknęła się nieprzyjemnie z ziemią a najlepiej twarzą. Lekkie szmeranie po dłoni przywołało mnie do teraźniejszości. Chodź, na nogach szybko nie dojdziemy-odezwał się Max w mojej głowie. Posłuchałam się chłopaka i usiadła na jego grzbiecie.
Po kilku minutach znaleźliśmy się w gęstym lesie. Drzewa pomiędzy sobą dawały tylko małe szparki, co utrudniało jakiekolwiek poruszanie się.
-Max..-pochyliłam się nad łbem zwierzęcia- Klaustrofobia..
Żartujesz, prawda.?-spytał z lekkim rozbawieniem- Przypomnę ci, że aktualnie siedzisz na wilkołaku.
-Max..-warknęłam
Po chwili znajdowałam się w objęciach chłopaka. Postawił mnie na ziemię i jak małą dziewczynkę wziął za rękę.
-Jezu ratuj od złego..-szepnęłam pod nosem i ruszyłam na ścianę lasu
***
Po kilku minutach marszu (i modlenia się o przeżycie) dotarliśmy do znajomej mi już skały czy jak to woli wrót. Z pozoru, normalne miejsce, lecz kryjące wiele zagadek które pragnę poznać. 
Musnęłam palcami wisiorek na mojej szyi w kształcie drzewka i zerknęłam na Maxsa. Chłopak lekko kiwnął głową i uśmiechnął na zachętę. Bez dalszych zastanowień otworzyłam przejście, które ze skrzypieniem się otworzyło. Postawiłam pierwsze kroki w "świątyni''. Od razu spojrzałam na stwory wychodzące z ścian i talencie który musiał je stworzyć.  Miałam chęć zapytać o każde z zwierząt, lecz gdy się od wróciłam chłopak magicznym sposobem zniknął.  Z niepokojem szeptem jego imię i oglądałam na okolo. Zwróciłam kroki w stronę kamienia i pustych  pomieszczeń.  Na szczęście chłopak stał przy jednym z nich i z dokładnością przeszukiwał posadzkę z kamienia. Najciszej jak tylko mogłam podeszłam do niego.
-Czego szukasz.?-spytałam z ciekawością
-Wszędzie tu były kamienie. Został tylko ten główny. Który utrzymuje równowagę pomiędzy światem duchów a ludzi.-wyjaśniał nadal pochłonięty poszukiwaniami- Ale.. Pozostałe dwa zniknęły.-spojrzał znacząco na drugie puste pomieszczenie-One także tu powinny być.  Bez nich Zeus nie m..
-Zeus? Serio? Lepszych imion nie było. ? Wiktoria też by była dobra. Albo Amelia..!
-Sabrina...-chłopak posłał mi spojrzenie z pułki pod tytułem ''Życie potrafi być brutalne'' i kontynuował monologi- Wiec..!-podniósł głos o jedną skale- Zeus będzie bez ochrony bez tych dwóch kamieni. I jak byś mogła po..
-Wiem jak ma na imię reszta kamyków. .! Afrodyta i Alto. .!-rzuciłam ze śmiechem
-Alto.? Serio.?-chłopak pokręcił głową- Musze je znaleźć. Teraz wiemy dlaczego demony uciekają z piekła.
-Nie. Niczego nie będziesz szukać. Przestań w końcu mieszać się w kłopoty..
-Od kiedy ty się o mnie martwisz.
Nie odpowiedziałam. Wolałam swoje miłości zostawić dla siebie. Aby ukryć lekki rumieniec poszłam do drugiego pomieszczenia gdzie powinien ukrywać się kamień chroniący Zeusa. Ukucłam przed mosiężną bramą i schowałam twarz w dłonie aby choć na chwilę odciąć się od rzeczywistości.
-Uważaj..!-usłyszałam krzyk Max.
Instynktownie odwróciłam się w stronę głosu. Powiem tylko, nigdy nie żałowałam żadnej podjętej decyzji bardziej niżeli teraz.
***
Nadal żyję, choć nie potrafię pisać.. xD
Następny nie wiem kiedy i się nawet nie pytajcie.
Postaram się jakoś w miarę pozbierać.
Do następnego..!!
ps. Wiki, spokojnie. :D ja o tym blogu nie zapomnę na pewno. :) A jak coś to możesz do mnie na gg pisać. :)