wtorek, stycznia 28, 2014

Rozdział XIII: Masz klucz, a ja go potrzebuje..

Całą siłą woli zamknęłam oczy i wyszarpnęłam dłoń kobiecie. Nagle jej piękna, biała twarz zmieniła się wyglądem w wiedźmę. Prosty nos został zastąpiony garbatym a białe oczy czarnymi. Odsunęłam się najszybciej jak mogłam, niestety było już za późno. Niedawno piękna kobieta, a teraz potwór z Lock Ness złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie i porwał do lasu...
***
Gdy razem z paskudną poczwarą znalazłam się na granicy łąki a początku lasu usłyszałam paniczny głos Maxa. Z początku nie miałam pojęcia jakie słowa zostały zaadresowane do mnie, lecz po upływie niecałej minuty usłyszałam płynny uspokajający głos chłopaka mówiący: Niedługo będziesz bezpieczna.. Od razu przestałam krzyczeć. Wokół mnie zapanowała cisza, a las stał się moją oazą na której nic nie mogło mi zaszkodzić...
Niestety, to tylko pozory. Nasz pierwszy rzut oka po którym uważamy, że poznaliśmy dany zakątek świata jest niczym. Gdy przyszły do mnie myśli dotyczące Maxa, niedowierzonych.. Rozalii. Wszystko się zmieniło. Ptaki o różnych kolorach poznikały, a zastąpiła je przerażająca pustka. Drzewa miło kołyszące się w rytm wiatru, stanęły w miejscu nie ważąc się nawet drgnąć..
-Daj klucz..-usłyszałam głos, który przyprawił mnie o gęsią skórkę
Spojrzałam na znów piękną kobietę. Jej wzrok był skierowany na moją twarz, która w aktualnej chwili nie wiedziała co z sobą począć. Udawaj, że nic nie wiesz-usłyszałam kolejny głos. Tym razem odezwał się Max. Nie był on spokojny jak zawsze, lecz zdenerwowany, spięty. Jego prośba wydawał się dla mnie niczym łatwiejszym, patrząc na tą sytuację. Więc podniosłam jedną brew, uśmiechnęłam szeroko i spojrzałam na zirytowaną twarz pięknej kobiety..
-Mów..-zagroziła wyjmując sztylet z pochwy- Osoby widzące duchy wiedzą wszystko.. Gadaj..!
Przysunęła narzędzie bliżej mojej szyi przez co sama stawiałam kroki do tyłu, aby uniknąć śmiercionośnego ciosu. Moja ucieczka znikła na pobliskiej skale, które torowało moje ruchy. Z roztargnieniem zaczęłam rozglądać się do około w poszukiwaniu skutecznej ucieczki. Jak na moje nieszczęście, nic pomocnego nie znalazłam. Rękoma macałam po szczelinach skały, gdzie natrafiłam na koło. Zapewne dziwnie to brzmi, ale tak jest.
-Właśnie o to mi chodzi.. Masz klucz, a ja go potrzebuje..-złagodniała, przez co wywołała u mnie współczucie-Tylko i wyłącznie proszę cię o niego i będziesz wolna.. Dotykasz dłonią miejsca gdzie powinien się on znajdować..
Z początku byłam chętna dać jej klucz i żyć dalej monotonnością, lecz w moich wspomnieniach pojawił się Max i jego prośby o niedanie klucza Sandererili. Moje serce od pewnego czasu biło przy nim o wiele szybciej i doskonale o tym wiedziałam. Nie chciałam mu podpaść, a z drugiej strony chciałam jeszcze trochę pożyć. Więc nadal udawałam głupią.. Jakby naszyjnik z drzewkiem nigdy nie istniał..
-Nie wiem o czym mówisz..-stanęłam prosto unosząc lekko głowę
Kobieta nie odezwała się słowem do mnie. Stała prosto przechylając głowę na lewą stronę. Przypominała ptaka. Rzadkiego ptaka, który usilnie przygląda się fascynującej rzeczy lub pożywieniu. Po kilku minutach nie wytrzymałam wzroku kobiety. Spojrzałam w inną stronę poszukując postaci olbrzymiego zwierzęcia..
-Kłamiesz...-szepnęła tuż koło mojego ucha
Sandererila zniknęła, a ja odruchowo złapałam za naszyjnik na mojej szyi sprawdzając czy aby na pewno się tam jeszcze znajduje.Na szczęście spoczywał tam gdzie powinien.
Po chwili przed sobą zobaczyłam Maxa w posturze wilka a koło niego tą kobietę zatruwającą mi życie. Zwierze zaczęło się cofać w moją stronę, nie spuszczając wzroku z Sandererili. Bez zastanowienia wskoczyłam na grzbiet wilka, przytrzymując się sierści aby nie spaść. Szybko, otwieraj je..! W głowie zabrzmiał rozhisteryzowany głos Maxa, proszący o pomoc. Bez dłuższych wahań zerwałam cienki sznureczek podtrzymujący drzewko na mojej szyi. Pochylając się lekko w bok włożyłam w pasujące miejsce klucz. Kamień ociężale opuścił swoje miejsce, ukazując przejście w otchłań. Potężna postura wilka razem ze mną na grzbiecie ruszyła w zagadkową ciemność, odkrywając jej tajniki zostawiając jednocześnie zrezygnowaną i rozwścieczoną Sandererile. 
***
Więc jak widać blog zostaje wznowiony. Mam nadzieje, ze jeszcze ktoś tutaj czyta i zostawi choć jeden komentarz aby zachęcić do dalszego pisania. Wiem jest co prawda krótki ale.. starałam się napisać go jak najlepiej.Może nie wyszło, a może wyszło.. Nie wiem. Oceńcie.. :) 
Do następnego..!!!
ps. Jeśli komukolwiek podoba się mój styl pisania i z wielką chęcią przeczytał to wchodźcie  The Diary Of The Supernatural
(pisany z przyjaciółką.. ;)  )