niedziela, września 01, 2013

Zawieszam.. :(

Przepraszam, ale nie daje rady. Pewnie sami zauważyliście, że pisze co raz gorsze rozdziały. Zdania nie kleją mi się i w ogóle.. Co napisze jest okropne. Mam wrażenie, że co napisze to tak na prawdę nikt nie czyta. Może są trzy-cztery osoby.. Ale nie więcej. A po za tym teraz szkoła, a w tym roku musze mieć jak najlepsze wyniki aby spełnić swoje marzenie.
Jeśli uda mi się coś w miarę napisać to dodam. Moja działalność na blogu zostaje zawieszona na czas nieokreślony. Miejmy nadzieje, że wrócę za pół roku. A co do komentowania i czytania waszych blogów, to nadal będę to robić.. :)
I jak by ktoś chciał to to jest moje gg: 46607489. Piszcie jeśli chcecie. Zazwyczaj przesiaduje wieczorami jak coś.. :)
I jeszcze raz przepraszam..

piątek, sierpnia 30, 2013

Rozdział XII: Sandererila..

Zabrałam szklankę wody i pobiegłam w skowronkach do swojego pokoju. Max siedział podłamany na parapecie. Głowę miał opartą o okno a nogi zwisały swobodnie nad podłogą. Postawiłam szklankę na półce i usiadłam koło niego. Spojrzałam w stronę gdzie spoczywał jego wzrok. Jedyne co zobaczyłam, to była biała plama. Biała, waląca po oczach, plama.
***
-Co to jest..?- spytałam szeptem nadal patrząc na nieznajomą figurę
-Sam pewien nie jestem..
Spojrzał znów w okno i zeskoczył z parapetu. Nie rozumiałam jego reakcji na większość rzeczy a zwłaszcza na tą. Co to jest..?-tylko to chodziło mi po głowię. Nie mógł być to duch, ponieważ tylko ja je widzę z moich znajomych. A jak dobrze się dowiedziałam Max także ich nie widział i nie widzi.. Więc duch nie. Wilk także nie. One gdy są człowiekiem nie są biali jak ściana przed pomalowaniem.
-A domyślasz się co to może być..?- spytałam kolejny raz nadal patrząc w okno
-Mam tylko kilka teorii na temat.. Tego czegoś.- oparł się plecami o ścianę koło okna- Duch..? Na pewno nie. Wilkołak..? Też nie. Wampir..? One chyba nie świecą jak dobrze wiem, znaczy świecą.. Sam nie wiem, to coś jest po prostu białe, chyba...- spojrzał na ścianę lasu- Czy wszystko na tym świecie musi być takie trudne..?
-Wampiry istnieją..?!-spytałam przerażona
Chłopak lekko się uśmiechnął i po chwili wrócił do rozmyślania. 
Po chwili postać ruszyła w naszym kierunku. Złapałam ramie chłopaka i lekko potrząsnęłam, jego reakcja była natychmiastowa. Spojrzał przelotnie na mnie, a następnie na okno. To coś było co raz bliżej, a ja..? A ja nie mogłam się ruszyć. Poczułam ciepło na ręce, to był Max. Odsunął mnie od okna, po czym otworzył je. Powiedział ciche przepraszam i wyskoczył przez nie. Zaskoczona z początku nic nie zrobiłam, lecz po chwili zerwałam się z miejsca i podbiegłam do okna. W pierwszej chwili pomyślałam aby pójść w ślady Schneider'a, ale szybko odrzuciłam tą myśl. Sparaliżowana strachem wyszeptałam Tylko nie to i ruszyłam biegiem na dół do salony, gdzie był najlepszy widok na las. Zaczęłam szukać kluczyków aby otworzyć szklane drzwi, które w aktualnej chwili były najlepszym  sposobem na dostanie się do Maxa. Z początku nie miałam pomysłów gdzie mogłyby być, na szczęście zauważyłam je leżące w kuchni na blacie. Trzęsącymi rękoma wybierałam klucz za kluczem, aby odnaleźć odpowiedni. Jasna cholera, życie jak zwykle na przeciw mnie- powiedziałam sama do siebie. Po kilku minutach otworzyłam drzwi. Olbrzymi wilk odwrócił łeb w moją stronę i zacharczał ostrzegawczo. Rozumiem, że chce mnie chronić ale sam powinien uważać na swoje zdrowie. Chciałam do niego podbiec, przemówić do rozumu, zaciągnąć do domu i zaszyć się w piwnicy aby biała postać nie znalazła żadnego z nas.. Ale, nie mogłam. Stałam jakby przywiązana jedną ręką do klamki szklanych drzwi. Jakby w magiczny sposób wyrosły z ziemi grube pędy i oplotły moje nogi równocześnie zmuszając je do stania w miejscu. Patrzałam to raz na wilka to na.. to coś. Nadal niebezpiecznie odległość pomiędzy nimi zmniejszała się. Patrzałam z przerażeniem na tą sytuacje.. Co teraz miało się zdarzyć..? Czy aby na pewno wszyscy wyjdziemy z tego cało..? A może ta biała plama ma pokojowe zamiary, a my tylko niepotrzebnie panikujemy..?
Po chwili usłyszały jakby wściekły głos w głowie Wracaj do domu. Rozejrzałam się wokół, ale nic nie zauważyłam oprócz Maxa w ciele wilka i zbliżającego się białego punktu. Powiedziałem abyś wracała do domu..!!- głos się powtórzył. Najwidoczniej ten wściekły głos to Schneider. Tak to on. Tak wściekłą osobą w tej chwili mógł być tylko Max. Lecz ja nadal uparcie stałam w miejscu i patrzałam w zbliżający się do mnie punkt.
Po kilku minutach zobaczyłam czym okazała się biała plama. Młoda kobieta o spojrzeniu które potrafiło zahipnotyzować każdego. Cera i włosy które mogłyby się równać z śniegiem. Nic dziwnego, że widzieliśmy ją świecącą. Osoba która z daleka spojrzy na biel ma takie samo odczucie. Do domu, natychmiast..!!-znów odezwał się Max. Tym razem posłuchałam, powolnym krokiem udałam się do salonu, nie spuszczając wzroku z tajemniczej kobiety. Poruszała się ona bezszelestnie. Podeszła ostrożnie do Maxa, na co odsunął się kilka kroków do tyłu. Wyciągnęła dłoń aby dotknąć jego nosa, lecz ten nadal jej nie ufał i chciał ją ugryźć. Kobieta w końcu się poddała, szybkim ruchem ominęła wilka i stanęła na wprost mnie. Dzieliła nas tylko szyba. W jej oczach nie widziałam nic, były puste. Wpatrywałam się w nie jakbym szukała tam odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania. Coś kazało mi zostać i nadal wpatrywać się w magiczne oczy kobiety, a coś uciekać najdalej jak się da.
-Spójrz na mnie..! Słyszysz..! Ona nic ci w nich nie pokaże, wszystko będzie fikcją..! Proszę, Sabrino..!- usłyszałam krzyk Maxa zza pleców kobiety
Za wszelką cenę chciałam posłuchać Schneidera, ale nie mogłam. Ciągle coś mnie powstrzymywało. Nagle w jej oczach zobaczyłam samą siebie, przytulającą Rozalie. Po chwili dobiegł do nas Max i pocałował mnie w czoło. Wszyscy wyglądali na bardzo szczęśliwych, na takich jakich chciałam.
-Choć ze mną a jawa stanie się rzeczywistością. On jak zawsze kłamie, zawsze taki był i nigdy się nie zmieni.. Nie łódź się.. - kobieta lekko się do mnie uśmiechnęła i otworzyła drzwi. Wsunęła rękę w szparę i złapała moją.
-Proszę Sabrino nie rób tego..!! Ta Sandererila nic ci nie podaruje, no może oprócz śmierci i cierpieć.-powiedział z kpiną- Proszę..
Całą siłą woli zamknęłam oczy i wyszarpnęłam dłoń kobiecie. Nagle jej piękna, biała twarz zmieniła się wyglądem w wiedźmę. Prosty nos został zastąpiony garbatym a białe oczy czarnymi. Odsunęłam się najszybciej jak mogłam, niestety było już za późno. Niedawno piękna kobieta, a teraz potwór z Lock Ness złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie po czym porwał do lasu...
***
Rozdział dodany dzisiaj chociaż, że chciałam dopiero za tydzień.. :P
Mam nadzieje, że przynajmniej trochę... :)
W treść wtrąciłam jedno swoje słówko: Sandererila.. W poprzednim rozdziale także były: Legei Wensendele i Legei..  Niedługo w rozdziałach będą one wytłumaczone.. :)
Co do następnego rozdziału..
Może za miesiąc..? Dwa.? Coś tak..
Wszystko zależy od mojego humoru.. :)
Więc, to chyba wszystko..
Do następnego.. !!! :)

sobota, sierpnia 10, 2013

Rozdział XI: Lub nadal błądzisz...

-Czemu..? Bo jesteś, hmm.. Milusi w postaci wilczka..?-uśmiechnęłam się szeroko i poprawiłam grzywkę
-Milusi..? Proszę cię, a teraz ci powiem, że jak jestem milusim wilczkiem to słyszę twoje myśli a ty nawet o tym nie wiesz.. Nie robię tego z własnej woli. Twoje myśli same do mnie biegną, a ja nic na to nie poradzę. I gdybym chciał to i ty byś słyszała moje, tylko hmm, nie chce tego.. usiadł na kanapie, a ja lampiłam się na niego z otwartą buzią. Czyli on mógł słyszeć wszystko co myślałam..!! Bo się wkurzę..
-Co usłyszałeś z moich myśli..?-usiadłam po turecku na kanapie obok niego
***
-Wystraszyłaś się..-powiedział do siebie- Czyli masz przede mną coś do ukrycia..-poruszył brwiami i nadal wpatrywał się w moje oczy
-Jestem po prostu ciekawa
-Ciekawa..? No to wiedz o tym, że iż aż rzesz mam piękne brązowe oczy i rysy twarzy- pocałował mój purpurowy policzek i pobiegł do kuchni
To akurat jest nie fair. On nie powinien śledzić moich myśli kiedy tylko chce, one są moje.! Trochę prywatności. Ciekawe dlaczego nie chce abym i ja nie mogła słyszeć jego głosu w głowie. Tajemnica przede mną..? Hmm, coraz bardziej jestem jej ciekawa. Skierowałam głowę w stronę kuchni. Max siedział na blacie kuchennym i głową opartą na rękach. Widać było gołym okiem, że coś go męczy. Wstałam po cichu z kanapy. Skierowałam się do swojego pokoju, uruchomiłam laptop. Starałam się znaleźć coś na temat wilkołaków. Wszystko co pisali, wiedziałam lub było nieprawdą. Na przykład można dać zamienianie się w wilkołaka tylko pod wpływem złości, a jak dobrze wiem Max stawałam się zwierzęciem na czterech łapach bez problemu. Postanowiłam także wpisać w wyszukiwarkę: Wilkołaki z Antarktydy. Lecz nic ciekawego nie znalazłam. Tylko bzdury odnośnie tego, że mają moc nad wodą. W wilkołaki uwierzę ale w takie coś już nie.. Tak na prawdę, moje poszukiwania nie należą do udanych a zajęły mi prawie cały dzień. Oczy mam całe czerwone od patrzenia w komputer. Za oknem słońce położyło się spać a na jego miejsce wkroczył świecący na biało księżyc. Rodzice niedługo wrócą-powiedziałam w myślach. Zbiegłam na dół. Mama z tatą siedzieli w kuchni jedząc kolacje. Max najwidoczniej siedział już w lesie. Wyjrzałam przez okno. Nic białego nie było widać, więc był w domu lub pod moim oknem. Złapałam jabłko w dłoń i pobiegłam do pokoju. Wyjrzałam przez okno, mogłam się tego spodziewać. Max siedział na drzewie i patrzył w gwiazdy. Siedział plecami do mnie. Stanęłam ostrożnie na parapecie. Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka, nadal był skupiony na świecących punktach na niebie. Złapałam się gałęzi i przeskoczyłam na drzewo. Lekko się zachwiałam, lecz po pewnym czasie odzyskałam równowagę. Przeszłam ostrożnie na gałąź, która była zajęta przez Maxa. Chłopak odwrócił się w moją stronę i wyciągnął dłoń. Zrobiłam krok i skorzystałam z pomocy. Usiadłam obok..
-Nie spodziewałem się, że tu wejdziesz. Prędzej nasłuchiwałbym się twoich szeptów, którymi próbowałabyś sprowadzić mnie na ziemie lub do twojego pokoju. - spojrzał na mnie i lekko uśmiechnął
Odwróciłam się w stronę księżyca. Nadal zastanawiałam się nad swoim życiem. Co by się wydarzyło gdyby nie Max..? Czy nadal bym żyła, czy raczej wąchała kwiatki od spodu.? Zawdzięczam mu czas który ze mną spędza. Miło z jego strony. Zdaje sobie sprawę z poświęcania jego życia dla mnie, jak i cierpliwość dla moich wybryków. Ciekawe co go skłania do takich wyczynów. Niestety mogę się tylko domyślać...
-Jesteś osobą spokojną- usłyszałam spokojny głos Maxa, który nadal przyglądał się białej kuli na niebie- Nieraz aż za. Ale..-spojrzał na mnie- gdy komuś z twoich bliskich dzieje się coś złego pędzisz jak torpeda. Zazwyczaj ratujesz te osoby, lecz sama dostajesz po dupie i nie chcesz się do tego przyznać za wszelką cenę. Najwidoczniej twoje Legei jest tak ułożone. Może właśnie w ten sposób masz znaleźć Legei Wensendele.? Lub nadal błądzisz...- pocałował mnie w czoło, zarzucił rękę na moje ramie i przycisnął do siebie- Choć moim zdaniem zostałaś naprowadzona na odpowiednią Legei. Wiem.. Mówię do ciebie dziwnymi słowami, hmm..-zaśmiał się nerwowo- Gdyby Rozalia to usłyszała.. Zapewne szukałaby już sposobu na zabicie mnie.  Przecież obiecałem, że coś ci o sobie powiem.. Więc, mówię. Chociaż, że i tak mnie nie rozumiesz..
-Właśnie, nie rozumiem..- podniosłam głowę, wzrokiem napotkałam na te piękne brązowe oczy- Mógłbyś powiedzieć coś, ale tak abym zrozumiała..?
-Mógłbym..
Podniósł się i przebiegł po gałęzi drzewa do mojego pokoju. Spędził tam dobre pięć minut. A ja przez cały ten czas siedziałam wpatrzona w jego sylwetkę szukającą czegoś w moim pokoju. Po chwili znalazł się z powrotem koło mnie razem z kocem.
-Jest ci zimno i nie udawaj, że nie- okrył mnie nim- Nie chce ci się spać..? Jest około dziewiątej..
-Nie zmieniaj tematu...- przycisnęłam policzek do torsu chłopaka- Zrobię wszystko ale powiedz mi coś o sobie. Wytłumacz co to znaczy Legei lub Legei Wensendele.. Proszę, Max..
Posadził mnie na swoich kolanach i znów pocałował w czoło. Następnie wziął na ręce i zaniósł do pokoju. Dopiero teraz poczułam jak mi zimno. Stanęłam na podłodze i lekko zachwiałam, czego wynikiem było wpadnięcie w ramiona Maxa. Szybko obtulił mnie swoimi rękoma i posadził na łóżku. Ukucnął na wprost mnie..
-Czuje się jak pisklak...- powiedziałam sama do siebie
-Bo nim jesteś. Przynajmniej dla mnie.. Mały, słodki i bezbronny pisklak..- pogłaskał mój policzek i założył niesforny kosmyk włosów za ucho- Idź spać, widać na tobie zmęczenie. Będę koło ciebie, pamiętaj..- wyszeptał i jak gdyby nic pocałował mnie
Zabrałam piżamę i pobiegłam do łazienki. Ubrana i wykąpana skierowałam się do kuchni. Rodziców już nie było, zapewne spali. Zabrałam szklankę wody i pobiegłam w skowronkach do swojego pokoju. Max siedział podłamany na parapecie. Głowę miał opartą o okno a nogi zwisały swobodnie nad podłogą. Postawiłam szklankę na półce i usiadłam koło niego. Spojrzałam w stronę gdzie spoczywał jego wzrok. Jedyne co zobaczyłam, to była biała plama. Biała, waląca po oczach, plama.
***
 
Wiem, że nie dodawałam dawno ale wszystkie moje blogi zostały zaniedbane..
Wiem okropna jestem.. XD
Obiecuje się poprawić..
Dobra w księdza się nie bawię..
Następny nie wiem kiedy..:/
Do następnego..!!!

poniedziałek, lipca 15, 2013

Rozdział X: Znowu to samo.

-Nie proszę pani. Mój zad musi być szczególnie traktowany, nie chce go niepotrzebnie wystawiać na wysiłek. Więc łaskawa pani, postoje i popatrzę na twe wysiłki w kuchni, które w niedługim czasie zostaną pochwalone przeze mnie.- spojrzał wyczekująco na mnie, jakby chciał już zatopić swoje zęby w kromce chleba. Oszołomiona i jednocześnie rozbawiona do granic możliwości odwróciłam się w stronę lodówki i wyjęłam masło. Posmarowałam chleb i wręczyłam księciu . Spojrzał na mnie wzrokiem który sam za siebie mówił : Chyba ci się leki na normalne funkcjonowanie skończyły.
***
-Czy milorda nie zadowalają moje starania na godzien dla księcia posiłek..?-powiedziałam z udawanym smutkiem- Starałam się jak nigdy.. Jestem wegetarianką więc pan musi się w moim towarzystwie poświęcać i nie jeść nic co kiedyś żyło.- pobiegłam przed telewizor i wyprostowałam nogi, kładąc je na pufie.Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć nad naszyjnikiem który znalazłam na drzewie, miałam ciągle wrażenie, że gdzieś widziałam jakby jego odcisk. I znów poczułam dotyk na ramieniu.- Max..-wychrypiałam
-Co się stało..?-powiedział siadając koło mnie. Chyba.. Miałam nadal zamknięte oczy, a snułam takie podejrzenia, ponieważ poczułam uginającą się kanapę pod czyimś ciężarem.
-Znowu to samo..- otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na wystraszonego chłopaka. Tak samo jak ja nie wiedział co robić, a na moim ramieniu nadal spoczywała kogoś dłoń. Byłam święcie przekonana, że ktoś jest za mną i bacznie mnie obserwuje. Tylko co najgorsze nieznajomy zapewne doskonale mnie widział, a ja..? Nic. Czułam się teraz jak inni ludzie którzy przebywają w moim towarzystwie. Kiedy to ja widzę niedowierzonych a oni jak ślepi mówią, że tam nic nie ma. Tak właśnie jest w tej chwili. Czuje kogoś dotyk, mój rozum mówi, że ktoś tam jest.. lecz jestem jak ślepiec, nikogo nie widzę.
-Facet..
-Lub kobieta..- wtrąciłam mu się w słowo swoim szeptem
-Lub kobieto czy ty jesteś zbyt okropna, okropny.. no kurwa nie mogę tak mówić..! Ustalmy, że to coś stoi za tobą i jest kobietą, wtedy będę się delikatniej wyrażał, chyba.. Dobra, więc.. Sory ciągle czegoś od nas chcesz, nie,od niej.. Nie powiesz nam tego wprost tylko psujesz psychikę mówiąc pojedyncze słowa, mogłabyś się nam pokazać. Nie wiem, ten u góry nie obdarzył cię piękną buźką i dlatego nie pokazujesz się czy czujesz się pewniejsza gdy możesz innych niszczyć wewnętrznie. A może jesteś jaką znajomą która któremuś z nas podpadłaś..? No przestań mówić do nas zagadkami..!
-Proszę, usłyszałeś mnie. Lepiej ci teraz na sercu.? Jestem tu aby wam pomóc, a nie zaszkodzić.. Ale też nie mogę wam wszystkiego powiedzieć wprost. Moją jedyną i ostatnią podpowiedzią jest naszyjnik, który znaleźliście na drzewie. On jest kluczem do wszystkiego. Teraz was opuszczę. I tak zostanę ukarana przez te podpowiedzi. Żegnajcie, mam nadzieje, że kiedyś was jeszcze zobaczę. Opiekuj się nią, nie zawiedź mnie.-Głos ucichł.
Nadal siedziałam nieruchomo, na policzku pojawiła mi się pojedyncza łza. To wszystko mnie przerasta, klucz.? A po co mi on, jak ja nie potrzebuje niczego otwierać. Spojrzałam na Maxa, który z kolei patrzał się na mnie. Podniósł rękę i wytarł mój mokry policzek. Pocałował mnie w czoło i przytulił do siebie. Najwidoczniej nie był taki nieczuły i twardy jakiego próbował grać. Wtuliłam twarz w jego tors i cicho szlochałam. Tym razem nie potrafił mnie uspokoić, niby takie nic a jednak. Co mnie czekało za tymi drzwiami które otwierał mój łańcuszek..? A co najgorsze, czy zadanie które mi powierzono zdołam wykonać..? Im dłużej o tym myślę tym bardziej się zamartwiam, a łzy mi niestety nie pomogą. Podniosłam głowę aby spojrzeć na twarz Maxa. Nadal patrzał w jeden punkt i głaskał jedną ręką mnie po włosach, nie tylko ja byłam w opłakanym stanie. Tylko on wie więcej, niż ja.
-Max..-wyszeptałam, wzrok chłopaka natychmiastowo przeniósł się na moją twarz- Nadal wszystko będziesz trzymać przede mną w tajemnicy.? Proszę, to ci pomoże jeżeli mi powiesz wszystko.. Zobaczysz.. Proszę, Max..- powiedziałam przez płacz. Chłopak nadal się na mnie patrzał nieodgadniętym wyrazem twarzy- Proszę..-wyszeptałam nadal patrząc w jego brązowe tęczówki
-To nie jest łatwe. Boje się, że po usłyszeniu tej historii możesz ode mnie uciec lub znienawidzić. A nie chciał bym cię stra..  Przyrzekłem sobie, że włos z głowy ci nie spadnie. Nie może ci się nic stać. Ja w całej twej powieści robię za człowieka który ma poświęcić za ciebie życie gdybyś była w niebezpieczeństwie. A jak na razie, tylko cię narażam na niebezpieczeństwo. Przepraszam..-pocałował mnie w policzek i wstał z kanapy, zaczął chodzić w tą i z powrotem
-Jak na razie jestem cała i zdrowa..! Na żadne niebezpieczeństwo mnie nie naraziłeś..! Zrozum, jestem tutaj- stałam i stanęłam przed nim, położyłam mu ręce na ramionach- stoję przed tobą, nie ma żadnego siniaka ani zadraśnięcia na ciele.. Nic..! Cała i zdrowa..! Nie zadręczaj się bez przerwy, Max proszę. Powiedz mi wszystko, nie ucieknę od ciebie. Co najwyżej mogę usiąść z wrażenia na kanapie a tak to nic.- przytuliłam się do niego, na co on objął mnie ramionami niemal natychmiastowo. Czułam się jak księżniczka, która w każdej chwili miała przy sobie rycerza co by poświęcił życie za nią.
-Jak mówiłem to nie jest łatwe. Z twojej perspektywy moja historia jest.. Hmm, niesprawiedliwa dla twojego losu, chociaż z mojej też. Jezu no, ja nie mogę. Nie skazuj mnie na męki.-wychrypiał mi do ucha. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie mogłam patrzeć na jego cierpienie.
Znów podniosłam głowę i spojrzałam w jego piękne brązowe oczy, które w tej chwili były wypełnione bólem nie do opisania. Nie mogłam.. Nie mogę go nadal namawiać.. I tak się wszystkiego dowiem, nawet muszę. Podniosłam palcami wskazującymi, kąciki jego ust do góry aby zobaczyć jego uśmiech. Ręce chłopaka opadły na moje biodra. Za jego dotykiem, na moich policzkach pojawił się rumieniec którego nie miałam jak ukryć. Jedną ręką przeczesał moje włosy aby nie opadały na moją twarz. Zwróciłam wzrok na ścianę lasu, wyobrażając sobie olbrzymiego wilka patrzącego na mnie. Spojrzałam znów na Maxa, nie mogąc uwierzyć, że jest jednocześnie dwoma postaciami.
-O czym myślisz.?
-O tobie. Nadal nie mogę uwierzyć, że potrafisz przemienić się w olbrzyma. Ale mówiąc szczerze.. Jesteś wtedy taki słodziasi- zmarszczyłam nos- I masz w dotyku fajne futerko.- dotknęłam jego włosów
-No dzięki psujesz humor..- powiedział jednocześnie splatając ręce w geście niezgody
-Czemu..? Bo jesteś, hmm.. Milusi w postaci wilczka..?-uśmiechnęłam się szeroko i poprawiłam grzywkę
-Milusi..? Proszę cię, a teraz ci powiem, że jak jestem milusim wilczkiem to słyszę twoje myśli a ty nawet o tym nie wiesz.. Nie robię tego z własnej woli. Twoje myśli same do mnie biegną, a ja nic na to nie poradzę. I gdybym chciał to i ty byś słyszała moje, tylko hmm, nie chce tego.. usiadł na kanapie, a ja lampiłam się na niego z otwartą buzią. Czyli on mógł słyszeć wszystko co myślałam..!! Bo się wkurzę..
-Co usłyszałeś z moich myśli..?-usiadłam po turecku na kanapie obok niego
 
***
 
Emm, napisany.. :D
Mam nadzieje, że chociaż trochę wam się spodoba.. :)
Następny dopiero początkiem sierpnia bo jadę na wakacje za dwa tygodnie, a przed tym muszę załatwić pewną sprawę która wymaga poświęcenia czasu..
Postaram się dodać trochę prędzej, ale nie obiecuje..
Do następnego..!

sobota, czerwca 22, 2013

Rozdział IX:Chyba ci się leki na normalne funkcjonowanie skończyły


Pobiegłam po cichu do łazienki gdzie się ubrałam i wykąpałam. W takim samym tępię wbiegłam do pokoju. Zastałam tam chłopaka oglądającego moje zdjęcia.. Tsa, tego było mi trzeba..
***
-Naoglądałeś się..?
Spytałam z łzami w oczach. Podeszłam i spojrzałam na zdjęcie w jego ręku. Byłam na nim razem z Rozalią. Siedziałyśmy pod drzewem w parku. Ja jak zawsze miałam rozpuszczone włosy i czerwoną sukienkę. A Rozalia, ehh.. Przede wszystkim nie wyglądała jak trup. Była opalona. Wyglądała pięknie. Na sobie miała białą sukienkę i różowy kapelusz na głowie. Na policzkach malował się jej lekki rumieniec od nadmiaru ciepła. Uśmiechnęłam się przez łzy..
-Kiedyś musiało się to stać. Nikt wiecznie nie żyje..-usłyszałam głos Rozalii i poczułam dreszcze spowodowane dotknięciem przez rękę Maxa.
-Na to nic się nie zaradzi..-powiedział po chwili
-Nie rozmawiajmy o tym, nie chce mieć zepsutego dnia od rana..
-Przepraszam ale musze na chwile wyjść..
Uśmiechnął się blado i wyskoczył przez okno. Stałam chwile wpatrując się w miejsce gdzie niedawno stał chłopak. Co on ze mną robi..?! Przez niego nie jestem do końca pewna czy jestem w świecie wymyślonym przez moją fantazje czy w świecie realnym. Dziwne, co nie..? Ale tak jest.. Ciekawe czy on też coś takiego odczuwa.. Hmm, ale na to pytanie zapewne nigdy nie uzyskam odpowiedzi.. A nawet jeśli, to na pewno nie padnie ona z jego ust..
Oderwałam swój wzrok od okna, spojrzałam na Rozalie. Z jej oczu można było wyczytać zaciekawienie jak i radość. Uśmiechnęłam się pod nosem i pobiegłam zjeść coś na śniadanie. Na stole jak co sobotę leżała kartka od rodziców, która mówiła mi o dzisiejszych obowiązkach. Przeczytałam ją i zabrałam się do roboty z nadzieją, że połowa rzeczy z tej listy zostanie przeze mnie zrobiona od rana. Pierwszą rzeczą było powycieranie kurzy i poukładanie wszystkich przedmiotów na swoje miejsce. Z tym poszło mi błyskawicznie. Następnie pozbyłam się wszystkich papruchów z podłogi. Gdy odkurzałam w salonie wpadł do mieszkania Max u śmiechem na twarzy. Spojrzałam na niego ze znakiem zapytania w oczach.
-Ja nic nie zrobiłem, czy nie mogę być po prostu szczęśliwy..?-powiedział zaskoczony moim zachowaniem
-Pewnie, że możesz.. Tylko zazwyczaj widziałam cię przygnębionego i ogólnie smutnego, a tu nagle przychodzisz z uśmiechem na twarzy.. Więc wiesz, mam cię o co oskarżać..-spojrzał na mnie ostatni raz i pobiegł do kuchni coś przegryź.
Fajnie, że czuje się jak u siebie w domu.. Ehh, trudno. Dokończyłam moją listę obowiązków. Pobiegłam do kuchni zerknąć co robi Max. Chłopak buszował w lodówce. Taa, miło..
-Przepraszam szanownego pana. Ale dlaczego milord siedzi z głową w mojej lodówce..?
-Ponieważ milordówno, ale nie odsłużono mnie. Musiałem dzielny ja dawać sobie rade sam.. Przepraszam jeżeli uraziłem godność szanownej pani.. Niech pani wybaczy..-zamknął lodówkę i pocałował mnie w rękę.
-Wybaczam..- uśmiechnęłam się i ukłoniłam się, udając, że moje spodnie są suknią- Teraz szanowny sir Max może usiąść i czekać na upragniony posiłek- podeszłam do krzesła i odsunęłam je, aby chłopak mógł wygodnie się usadowić- Proszę, może szanowny książkę wygodnie posadzić swój zad na tym wyjątkowo miękkim krześle- powiedziałam z lekkim uśmiechem i ruchem dłoni wskazałam na krzesło. Mój głos nadal usiłowałam trzymać w poważnym tonie.
-Nie proszę pani. Mój zad musi być szczególnie traktowany, nie chce go niepotrzebnie wystawiać na wysiłek. Więc łaskawa pani, postoje i popatrzę na twe wysiłki w kuchni, które w niedługim czasie zostaną pochwalone przeze mnie.- spojrzał wyczekująco na mnie, jakby chciał już zatopić swoje zęby w kromce chleba. Oszołomiona i jednocześnie rozbawiona do granic możliwości odwróciłam się w stronę lodówki i wyjęłam masło. Posmarowałam chleb i wręczyłam księciu . Spojrzał na mnie wzrokiem który sam za siebie mówił Chyba ci się leki na normalne funkcjonowanie skończyły.
 

 
Napisany.. :D
Mam nadzieje, że się spodoba..
Ale, dlaczego nie zostawiacie po sobie śladu..?
Przy tamtym rozdziale nie zobaczyłam żadnego komentarza.. :(
No trudno.. Już się pogodziłam, że okropnie pisze opowiadania.. :P
Więc..
Do następnego..!

sobota, czerwca 15, 2013

Rozdział VIII: Bo kto normalny spotyka olbrzymiego wilka w lesie..

Gdy się obudziłam zobaczyłam uśmiechniętą do ucha do ucha Rozalie. Po chwili znikła. Spojrzałam na Maxa, który nadal trwał w krainie snów. Jak zawsze nadal nie mogę uwierzyć w wszystko co zdarzyło się w moim życiu. Ciekawe czy na świecie istnieje jeszcze taka osoba jak ja. Chodzi mi głównie o moje przygody. Bo kto normalny spotyka olbrzymiego wilka w lesie który w każdej chwili może przybrać postać człowieka. Przecież to nierealne.. Znając życie jestem w śpiączce a to wszystko dzieje się w mojej wyobraźni. Chociaż nie.. Bo przecież wszystko od dzieciństwa pamiętam. Na przykład mogę dać moje życie w szkole. Nigdy nie byłam jak każda dziewczyna.. Zawsze byłam sama, wszyscy omijali mnie szerokim łukiem. Niestety.. A wszystko spowodowane jest moim widzeniem niedowierzonych. Inni ludzi ich nie widzieli i zazwyczaj myśleli, że rozmawiam z przedmiotami. Matka nieraz wysyłała mnie do psychologa, tylko po to aby kolejna osoba uważała mnie za dziwaka. Oni nie dawali ze mną rady, mówili, że tam nic nie ma. Gdy miałam koło dziesięciu lat starałam się ich odganiać. Wyzywałam ich od najgorszych spotkanych mi ludzi. Lecz oni nic z tego sobie nie robili, wiedzieli, że jestem niezwykła i chcieli mi pomóc. Tylko ja jeszcze tego nie wiedziałam, byłam za mała. Zapewne połowa ludzi zareagowała by tak jak ja..!
Podniosłam się do pozycji siedzącej i nadal rozmyślałam o przeszłości. Po chwili na moich policzkach pojawiły się łzy, które spływały na kołdrę zostawiając po sobie mokre miejsce. Poczułam dotyk ciepłej dłoni na mojej. To był Max,  jego oczach widziałam zmartwienie. Zapewne myślał, że znów nawiedził mnie nieznany głos, a ja głupia ryczę z wspomnień..
-Coś się stało..?-powiedział równocześnie ścierając kciukiem łzę z mojego policzka
-Nie nic, rozmyślałam nad moim życiem.. Dzisiaj też czekają mnie jakieś niespodzianki, czy na szczęście nie..?-wstałam z łóżka i podeszłam do szafy aby w coś się ubrać
-Raczej nie..-położył się z powrotem na łóżko.
Pobiegłam po cichu do łazienki gdzie się ubrałam i wykąpałam. W takim samym tępię wbiegłam do pokoju. Zastałam tam chłopaka oglądającego moje zdjęcia.. Tsa, tego było mi trzeba..


No hej znów ja.. Pisać dużo nie będę bo na blogu zmian nie ma..
Jak zawsze nie wchodzi was tu za dużo.. Trudno..
Następny w piątek..
Do następnego..!!

środa, czerwca 12, 2013

Rozdział VII: Żebyś mogła się na mnie lampić..?

-No mów..-powiedział niecierpliwie Max
-To po pierwsze możesz spać ze mną w jednym łóżku, ale łapy przy sobie. Jeśli dotkniesz mnie chociaż przez przypadek to jednym moim zgrabnym kopem wylądujesz na ziemi. Ja śpię od ściany bo spadnę na ziemie, nieraz się to zdarzyło.. Aaa i jeszcze coś.. Jak będę ci zabierać kołdrę, to twój problem.. -uśmiechnęłam się i wsunęłam pod cieplusią kołderkę, tak kocham ją.. :P
Po chwili poczułam ciepła rękę zabierającą mi moją własność (czyt. poduszkę).. No nie, zaczyna się. Ehh, przeżyje. Chyba... Odwróciłam się na drugi bok. No tak, gorzej trafić nie mogłam. Idealnie twarz Maxa, szczęście, że ma zamknięte oczy. Odsunęłam się i zwinęłam w kłębek jak zawsze..
-Mogłaś tak zostać, mi tam to nie przeszkadzało..
-Ale mi tak, łapy przy sobie..
-Nawet się jeszcze nie ruszyłem..-otwarł jedno oko
-Ale ja wole być zawsze upewniona.. Idź już spać..
-Żebyś mogła się na mnie lampić..?
-Chciałbyś, nie jesteś godzien mojego lampienia się na ciebie..
-Jasne. Wmawiaj, wmawiaj..
-Nie wy długo razem nie wytrzymacie..-usłyszałam nieznajomy głos, podniosłam się natychmiastowo
-Słyszałeś..-powiedziałam szeptem
-Co takiego..?-spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem
-Albo ja coś mam ze słuchem, albo ktoś tu jest i mnie nie cierpi.
-Ten sam głos co przy drzewie..?
-Nie, ten wydaje się groźniejszy..? Chyba można to tak ująć..
-Co powiedział..?
Powtórzyłam słowo nieznanego głosu.. Wstałam i zaświeciłam światło. Otwarte okno, teraz wiem, że to nie duch. One nie potrzebują żadnych wejść. Mogą spokojnie przechodzić przez różne przedmioty. Spojrzałam na zdezorientowanego Maxa, który rozglądał się ostrożnie po pokoju. Podeszłam do okna zamknąć je.
-Psujesz wszystko co może ci pomóc.!!-znów usłyszałam głos nieznajomego
Odsunęłam się od okna. Po chwili chłopak sam podszedł do niego i zamknął je. Wziął mnie za rękę i poprowadził do łóżka.
-Idź spać, zgaszę światło..
Posłuchałam go i znów wślizgłam się pod pierzynę. Po chwili koło mnie leżał Max, poczułam dotyk na brzuchu. Nie odzywałam się. Poprawiła głowę na poduszce i starałam się zasnąć..
-Jakoś moja ręka ci nie przeszkadza..-usłyszałam szept Maxa koło ucha
-Bo się boje, takto na taki gest nie miałbyś nawet co liczyć..
Odwróciłam się twarzą do Maxa i wtuliłam w jego tors..


Jea, napisałam.. :D Pokłony for my..:P
Mam nadzieje, że wam się spodoba.. Chociaż można to inaczej stwierdzić..?
Dlaczego nie komentujecie.. Aż tak źle pisze, czy co..?
Ehh, następny pojawi się w niedziele.. Coś tak.. Na pewno w weekend..
Do następnego..!

piątek, czerwca 07, 2013

Rozdział VI: Śpię od ściany, bo wiesz jeszcze nie daj Boże spadnę..

-Mów za siebie..
-Taa, ja na pewno nie będę tutaj spała idę do domu tu i teraz-wzięłam torbę na ramie i zaczęłam iść w stronę drzwi wyjściowych- Więc do zobaczenia, Max..
-Śpię od ściany, bo wiesz jeszcze nie daj Boże spadnę..-spojrzałam na roześmianego chłopaka
-W twoich snach.. Babciu, czy to jest konieczne..? Nigdy w nocy nie przychodziły do mnie żadne stwory..! I dobrze o tym wiesz..
-On zawsze był koło ciebie, tylko o tym nie wiedziałaś...
-Jak zawsze. To on widział wszystko co robię..?!- Max zaczął się śmiać
-Powiem ci jedno, powinnaś iść do szkoły muzycznej czy coś.. bo twój głos jest zaskakujący w niektórych chwilach. A co do tego widzenia, zazwyczaj byłem koło twojego okna. Więc widzieć, nie widziałem..
-Max..! Wiedziałaś i mi nie powiedziałaś..?! Teraz to już na pewno ci nie zaufam..! Byłaś jedyną osobą której mogłam powiedzieć o moich sekretach, uczuciach i problemach..!
Założyłam buty i wybiegłam w stronę swojego domu. Jak mogli mi to zrobić..?! Tamten ciągle za mną łaził, a ja nawet o tym nie wiedziałam, omijając punkt, że on wszystko o mnie wie..! A ja.?! Ten chłopak pojawił się znikąd, jak to w ogóle możliwe..?
Weszłam do domu i przywitałam się z rodzicami dając im jednocześnie wymówkę, że byłam w bibliotece. Często tam bywałam, więc bez problemu mi uwierzyli. Pobiegłam do swojego pokoju i rnęłam torbę w kąt. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać, tak wiem.. Jak małe dziecko, ale tylko to mi pomagało w takich sytuacjach. Po chwili usłyszałam opiekuńczy głos Rozalii..
-Kruszynko, nie płacz. On chce twojego dobra, gdybym mogła powiedziałbym ci wszystko.. Gdybyś tylko mogła zobaczyć to co ja widziałam.. Wejrzyj przez okno, on tylko żartował. Wiesz jacy są chłopacy w jego wieku. Sabrino, proszę..
Otarłam łzy i wybiegłam do łazienki. To było jedyne miejsce do którego Rozalia nie mogła wejść, z wiadomych przyczyn.. Wzięłam gorący prysznic i wyszłam owinięta w ręczniku do pokoju. Tam zastałam Maxa.. Można się było tego spodziewać. Wzięłam jak najszybciej mogłam ciuchy i znów wbiegłam do łazienki się przebrać.. Po chwili wróciłam do pokoju..
-Po co tu wróciłeś..?-powiedziałam szeptem
-Dobrze wiesz dlaczego, proszę nie wychodź sama z domu..-podszedł do mnie i przytulił- Tylko i wyłącznie o to cię proszę. Martwię się o ciebie, nie bądź zła na moje głupie żarty. Taki jestem i tego niestety się nie zmieni..
-Jak ty szybko potrafisz zmienić swoje nastawienie na daną sytuacje..-po chwili ciszy dodałam - Nie, ja nigdy nie rozgryzę facetów, oj nie..
Odsunęłam się od niego i usiadła po turecku na łóżku..
-Powiedzmy, że się zgadzam na te warunki.. Ale mam też swoje..


Więc rozdział dodałam.. ^^
Mam nadzieje, że się spodoba chociaż wam.. :D
Następny w piątek lub w weekend, zobaczę jak tam będzie z moim wolnym czasem..:P
Proszę o zostawianie komentarzy.. Chcę tylko wiedzieć ilu was tu wchodzi.. :D
Do następnego..!!

poniedziałek, czerwca 03, 2013

Przepraszam.. :(

No więc jest sprawa, a mianowicie tego iż nie wiem kiedy dodam rozdział.. Może w sobotę lub w następną.. Jak nie później..:/ A cały problem w tym, że muszę jeździć na tak zwane rehabilitacje.. Wierzcie mi, wolałabym tutaj pisać niż być tam i wyginać się we wszystkie strony a potem przyjeżdżać do domu i ledwo się ruszać.. :( Ale zrozumcie mnie też.. Żeby dojechać tam autem zajmuje mi pół godziny, a następna jest poświęcana na ćwiczenia. A później lekcje.. :( 
Przepraszam was..

niedziela, czerwca 02, 2013

Rozdział V: No to będziesz pompować materac kochaniutki..


-Złośliwość rzeczy martwych..-mruknęłam pod nosem
-Że co..?!-spytał zdziwiony Max
-Spójrz do góry a zagadkę rozwiążesz..-uśmiechnęłam się lekko
-Co ty plec..-przerwał w pół słowa, robiąc to o co go prosiłam- Oby szlak.. Zaraz go zdejmę..
I tak zrobił. W mgnieniu okaz naszyjnik znów spokojnie spoczywał w moich dłoniach, a po chwili w Maxa.
-Ciągle mnie zadziwiasz..-powiedział jakby do siebie
***

-Emm, w stopniu dobrym czy zły..?-uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam
-Jakim cudem ty go znalazłaś a ja nie..?!-spytał zdenerwowany chłopak pomijając moje pytanie
-Nie wiem, coś mi mrugło i zobaczyłam naszyjnik.. Mogę go odzyskać czy będzie zagrażał mojemu życiu..?-wyciąg łam rękę aby odzyskać moją zdobycz
-Nie żartuj sobie ze mnie..! Dobrze wiesz, że robię wszystko co w mojej mocy abyś była bezpieczna..
-Jednak jeszcze nie.. Nawet nie wiem przed czym mnie chronisz..?! Jedyne co wiem to to, że nazywasz się Max Schneider i masz tyle lat co ja..-spojrzałam na niego-Chyba.. No i, że jesteś pół człowiekiem i pół zwierzęciem.. Aaa, i jeszcze wiem gdzie mieszkasz.. To chyba na tyle..
-I można powiedzieć, że nawet za dużo..
-Dużo..?! Bo jak mi nerwy szczelą to się zdziwisz..!! Jestem na poziomie pierwszym na pięć, więc uważaj..! Na trzecim rzucam wszystkim czym się da..
-Ty mnie zastraszasz, czy chcesz rozśmieszyć..?
-Rozśmieszyć, jak nie wiesz co..-odwróciłam się na pięcie i poszłam w kierunku domu, poczułam dotyk na ramieniu-Max zostaw mnie..
-Ale stoję daleko od ciebie, co prawda jestem szybki ale nie aż tak..!-odwróciłam się i spojrzałam wystraszonym wzrokiem-Na serio to nie byłem ja, nie żartuje..
-Mam nadzieje, bo jak to nie byłeś ty to coś innego.. Ale przecież niedowierzeni nie potrafią dotykać przedmiotów..
-Myślałem, że jest na odwrót.. Jesteś pewna, że to oni..?
-On ci nie pomoże, jesteś już nasza..-usłyszałam szept koło ucha
-Max..-powiedziałam ledwo słyszalnie, chłopak podbiegł do mnie i przytulił do siebie
W ten oto sposób mnie uspokaja, wydaje mi się, że jego ramiona są jak łóżko na którym zawsze się skryje pod kołdrą.  Czułam się tam bezpiecznie.
-Wracajmy do domu..-powiedział rozglądając się
-Którego..? Mogłabym iść do swojego..?
-Tak, ale muszę być niedaleko ciebie. Nie chce aby coś ci się stało..
Po chwili siedziałam na grzbiecie wilka, przytuliłam się do sierści.
-On ci nie pomoże, odnajdę cię wszędzie..!
Znów usłyszałam jakby krzyk. Lecz tylko ja o nim wiedziałam, u Maxa nie zauważyłam żadnej reakcji. Po chwili siedziałam na kanapie w jego mieszkaniu.
-Lepiej pójdź do jej domu. Rodzice się już o nią martwią.-powiedziała Rozalia, stojąca za Maxem
-Łał, cud.. -Max spojrzał na mnie gardzącym wzrokiem
-A gdzie ja będę spał..?
-Z nią..?-zaproponowała prababcia
Spojrzała na chłopaka, który na moje zdziwienie był uśmiechnięty. No bo mnie szlak trafi..!! Wszyscy,
wszystko wiedzą oprócz mnie..!! No i ktoś mi powie, że to jest fair to zastrzelę..! No ale co im szkodzi powiedzieć.?! Ja się pytam co..!? Przecież co mogłoby to złego zrobić..? Chyba, że Max zrobił coś za co ja muszę cierpieć i nie chce nic mówić abym czasami nieprzestała mu ufać.. Hmm..
-Jak ze mną..?! No sory ale ja się nie zgadzam na takie warunki..! No fajnie, że on-pokazałam ręką na Maxa- się mną opiekuje. Ale bez przesady, trochę prywatności..!! Babciu ja proszę cię teraz po raz pierwszy w życiu.. Wszystko ale nie to..
-Ok. To powiemy, że idziesz do klubu trochę potańczyć. A w rzeczywistości będziesz tutaj spała.. I tyle..
-Oni nie uwierzą. Nigdy w życiu nie byłam na jak wy to mówicie imprezie i nie zamierzam. Nawet wesela unikam, więc plan twój nie wypali..
-Ona ma racje.. Zostaje jedno wyjście..
-No to będziesz pompować materac kochaniutki..


Wene mam, wene mam.. Wróciła, kocham ją za to.. :D
Ale zaciesz, a wszystko przez dwie dziewczyny które potrafią zawsze pocieszyć.. :p
I właśnie przez jedną z nich słowo: mur, zawsze wywoła u mnie uśmiech.. XD
A przez drugą zwiedzanie starych domów i mówienie, że tam jest duch to zabije..!! A potem w nocy będę do cb dzwonić, żebyś się nie zdziwiła..!!
Więc jak widać rozdział napisałam.. :P 
Następny pojawi się w środę/czwartek.. coś tak.. :p
Do następnego..!!

piątek, maja 31, 2013

Rozdział IV: Życie w niebie powierzone tobie jest..

W pewnym momencie poczułam dotknięcie na ramieniu. Odwróciłam się jak najszybciej tylko mogłam, lecz najwidoczniej za późno. Następnie zostałam złapana za rękę i pociągnięta w stronę drzew. Aż na końcu wylądowałam jak długa na ziemi.
-O ironio..-westchnął Max podnosząc mnie z ziemi
***
Nie minęła sekunda a dziwne uczucie ciepłej dłoni na moim ramieniu powróciło. Tajemnicza postać pragnęła abym skierowała się w stronę przeciwną, a niżeli mam zamiar iść. Znów podcięto mi nogi. I znów upadłam. Tym razem na Maxa, który tracił powoli cierpliwość.
-Co ty wyprawiasz..!-wykrzyknął w moją stronę
-Przeprasza, ale to nie moja wina.-odpowiedziałam zmieszana- Coś.. lub ktoś usiłuje mnie gdzieś zaciągnąć. Nie wiem co to, nie wiem kto to.. Nie widzę tego, co mnie najbardziej dołuję..-opuściłam głowę jak mała dziewczynka, która nie dostała upragnionej zabawki
Moje życie polegało na zasadzie Wszystko widzę. Wydawało mis się, że nic nie jest mi obce z tego świata, lecz to się zmieniło.. Od tego momentu. 
-To nie duch..?-spytał z nadzieją jak i niedowierzaniem Max
-Niedowierzony jak już.-podniosłam głowę i rozejrzałam do o koła- Ich widzę. Za przykład moge podać tamtego..-pokazałam palcem niedowierzonego, który stał za watahą
-Wiem kto to. Nie musisz się nim przejmować.-skierował uśmiech w moją stronę-Wracając do tematu. Ale to coś.. Nie mam pojęcia..-posmutniał
-Max..-powiedziałam szeptem- To coś bije mnie po nogach. Nic nie mówię, ale to zaczyna boleć.
Może skierujcie się w tym kierunku. Będziecie mieli spokój.
Odpowiedział jeden z wilków w mojej głowie. Nie miałam pojęcie który, ponieważ żaden nawet nie drgnął, co wydawał się przerażające. 
-Mogłoby się to chociaż pokazać- mruknęłam pod nosem, kierując się w stronę wyznaczoną przez tajemniczą postać
Chodź ze mną. Życie w niebie powierzone tobie jest
Koło ucha przemknął mi głos, a raczej szept na który zareagowałam natychmiastowo. Mianowicie: stanęłam jak słup w miejscu i wypiszczałam Max. Chłopak pojawił się na przy mnie bez słowa, przytulając do siebie i uspokajając.
On ma zostać..!
Głos się nasilił.
Powtórzyłam szeptem wszystkie słowa nieznajomego dedykując je Maxowi.
-Idę z tobą. Twoje życie ma toczyć się na ziemi, a nie w niebie. A przynajmniej do tych stu lat..-zaczął ciągnąć mnie za rękę w stronę gdzie kierował nas du.. to coś.
Nic nie odpowiedziałam. Szłam jak potulny baranek za chłopakiem. Pół godzinny marsz zakończył się przy drzewie, a mianowicie dębie. Nigdy nie widziałam takiego widoku. Jego gałęzie sięgały.. wszędzie. Wokół niego było ich mnóstwo, troiły się i dwoiły w oczach co dawało wspaniały krajobraz. Małe dziecko zapewne uważałoby to drzewo za dom elfów lub innych magicznych stworzeń. Tak na prawdę, tym małym dzieckiem byłam ja. Ja ponieważ było dla mnie wspaniałe. Spędzałam wiele godziny, dni w lesie i nigdy nie widziałam tak wspaniałego obrazu, który został stworzony tylko i wyłącznie przez jedno drzewo.
Wejdź na to drzewo.. Sama..
Moje fantazję przerwał głos, który dręczy mnie od początku tej wyprawy. Z wystraszoną miną złapałam się za najbliższą gałąź i podciągnęłam aby na nie wejść, lecz mi przeszkodzono..
-Max..-powiedziałam błagalnie, niemal z łzami w oczach
-Nigdzie nie idziesz bezemnie..-skierował do mnie stanowczo słowa-Zostajesz tutaj..-dodał po chwili
Odsunął mnie delikatnie od drzewa i wskoczył na najbliższą gałąź. Spędził na drzewie bite 10 minut. Co chwile pośród liści migała mi jego zarysy ciała.
-Widzisz..! Ja muszę tam wejść..!-wykrzyknęłam spod korzeni drzewa, gdzie aktualnie się znajdowałam
-Proszę cię bardzo..-odpowiedział po krótkim czasie- Ja już mam dość..-zszedł z drzewa, a jego miejsce zastąpiłam ja..-Ciekawy jestem jak ci to pójdzie..
-Ino patrz..!-wykrzyknęłam pewna siebie
Gdy znalazłam się w centrum dęba dostrzegłam krzesło i parę książek o ciekawych tytułach. Jedna zaciekawiła mnie najbardziej, nosiła tytuł Nasze Życie Po Śmierci. Moje pierwsze skojarzenie dotyczyło Niedowierzonych, lecz nie ruszyłam tej książki. Poszukiwałam czegoś innego.. Przynajmniej tak podpowiadała mi intuicja...
-Znalazłaś coś..!-usłyszałam krzyk Maxa
-Jak na razie to książki i krzesło.. A tak to n..-zamilkłam
Przed moimi oczami, wyłonił się naszyjnik. Jakby wypłynął spod drewna. Był to miedziany naszyjnik z okrągłym breloczkiem, przedstawiającym w środku drzewo.
-Złaź stamtąd..! Zaczynam się ciebie bać.!-wykrzyczał znów Max
-Wiesz..-stanęłam na krawędzi gałęzi- Zawsze wspinanie się na drzewa było dla mnie pestką, ale schodzenie. To inna bajka..-powiedziałam niepewnie..
-Baby..-mruknął pod nosem- Usiądź i się zsuń.. Złapię cię..-powiedział z kpiącym uśmieszkiem
-Ja mam taką nadzieje...-odrzekłam przestraszona dramatyzmem sytuacji- Nie chce zginąć jako papka na ziemi..-dodałam
-Nie panikuj..-powiedział półgłosem
Po krótkiej chwili paniki zeskoczyłam z drzewa wprost w ramiona chłopaka. Poczułam się jak w filmie, gdy to przerażona bohaterka nie potrafi poradzić sobie z przeciwnościami losu.
Podniosłam lekko oczy w stronę twarzy zadowolonego z siebie chłopaka. Jego oczy śmiały się do mnie i jak i ze mnie. Po chwili postawił mnie na ziemi..
-Pokarz co takie fascynującego znalazłaś..-powiedział nadal się uśmiechając
Zaczęłam przeglądać kieszeń spodni do której niedawno schowałam naszyjnik, lecz jak na złosć nie mogłam go tam znaleźć. Skierowałam wzrok w stronę nieba, jednocześnie prosząc o pomoc Boga. Została do mnie przysłana ekspresowo.
-Złośliwość rzeczy martwych..-mruknęłam pod nosem
-Że co..?!-spytał zdziwiony Max
-Spójrz do góry a zagadkę rozwiążesz..-uśmiechnęłam się lekko
-Co ty plec..-przerwał w pół słowa, robiąc to o co go prosiłam- Oby szlak.. Zaraz go zdejmę..
I tak zrobił. W mgnieniu okaz naszyjnik znów spokojnie spoczywał w moich dłoniach, a po chwili w Maxa.
-Ciągle mnie zadziwiasz..-powiedział jakby do siebie









wtorek, maja 28, 2013

Rozdział III : O ironio...

Wydostałam się z uścisku chłopaka, zostawiając w nim tylko i wyłącznie moją dłoń. Wokół nas znajdował się tylko las, raz po nieraz można było zauważyć przechodzącą Rozalie z zaniepokojoną twarzą. Po nieokreślonym czasie, jakby zza gęstych chmur usłyszałam cichy głos Maxa..

-Nadal wiedzą gdzie jesteśmy..?

***
-Jeśli wiatr cię nie zawiedzie, przeżyjesz. Może..-powiedziała półgłosem Rozalia, która przemierzała teren wokół nas..
Stałam nadal nieruchomo, raz po nieraz ruszając głową aby zobaczyć prababcię. Powolnymi ruchami przeszłam w stronę równie spanikowanego chłopaka co ja. Spojrzał na mnie wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu, jednocześnie bardziej ściskając moją dłoń. Nie odzywając się przywarłam ciałem do jego klatki piersiowej. Choć tak mogłam dodać mu otuchy, lub odwdzięczyć się nad opieką mną przed.. Czymś.
Moje myśli skierowałam na tor, który zwał się Kraina Marzeń. Zaczęłam snuć rozmyślania nad swoją przyszłością, wymarzonym domu.. Jedynym słowem o wszystkim, ale tylko nie o czasie teraźniejszym. Nie o tym co właśnie niszczy moją w miarę normalną przyszłość..
-Posłuchaj mnie uważnie-zza zaświatów odezwał się Max-Gdy zobaczysz, że stoję w.. jako wilk, odliczysz w myślach do trzech i wskoczysz mi na grzbiet.. Zrozumiałaś..?- spojrzałam zza kurtyny swoich włosów na poważną twarz chłopaka, po chwili pokiwałam głową jednocześnie zgadzając się
Niezdarnie odsunęłam się od Maxa. Po niecałej minucie stało przede mną jakby olbrzymie psisko, tylko ono.. przypominało nienaturalnych rozmiarów wilka, którego wzrok był skierowany wprost na moje brązowe tęczówki. Odliczyłam w myślach do trzech i bezszelestnie wspięłam się na grzbiet olbrzyma. Zwierze gwałtownie ruszyło w stronę ściany lasu.W biegu małe gałązki czy nawet drzewa, ocierały się o moje boki pozostawiając po sobie pyłek i brud, a nieraz i nawet ból. Po krótkim czasie znalazłam się przy małym drewnianym domku. Był on zwyczajny, niczym nie wyróżniający się od reszty. Przy samym wejściu stały dwie doniczki, a w nich białe azalie przepasane na łodydze kokardą dodającą uroku temu miejscu.
Olbrzymie zwierze, które przed chwilą niosło mnie na plecach zamieniło się w przystojnego mężczyznę patrzącego mi wprost w oczy...
-Postawisz mnie na ziemi.?-spytałam półgłosem z lekkim rumieńcem na policzkach
Bez słowa wniósł mnie do domu.
-Nic ci nie jest..?-spytał zmartwiony- Biegłem jak najszybciej i nie mogłem w stu procentach cię ochronić pr..
-Nic mi nie jest..-przerwałam słowotok chłopaka- Kto to był..?-spytałam poważna usiadłam na kanapie znajdującej się nieopodal
-Max, jeszcze nie..-odwróciłam gwałtownie głowę w stronę schodów, które prawdopodobnie prowadzą na piętro- Nie mówię tego Sabrino tylko dlatego aby wzbudzić w tobie większą ciekawość, ale mówię to aby łatwiej było cię chronić..
-Skąd pani zna moje imię..?-spytałam wstając z kanapy, na której niedawno się rozłożyłam
-Byłam przy tobie odkąd pamiętam.. Więc wypada mi znać twoje imię..-uśmiechnęła się do mnie lekko
-Ale.. Ja nie pamiętam..-spojrzałam podejrzliwie na kobietę
-Wiele rzeczy nie wiesz o świecie ptaszyno..
-A możesz mi powiedzieć dlaczego to właśnie ty ratujesz moją skórę..?-skierowałam swoje słowa do chłopaka
-Musicie iść.. Oni czekają..-odpowiedziała po chwili matka Maxa
-Zdecydowanie..-poparł ją syn
-Kogo.? Możecie mi wszystko łaskawie wytłumaczyć..!
Chłopak pokręcił głową z miną, która mówiła sama za siebie.
Przez następną godzinę nie odezwałam się ani słowem. Moje nerwy sięgały zenitu. Chciałam podejść do niego i wytrząsnąć wszystkie informacje. Lecz moje nerwy starałam się utrzymać na wodzy i zostawić w środku. Szliśmy drogą w nieznajomą mi stronę, co chwilę oglądałam się za siebie w nadziei zobaczenia Rozalii lub kogoś z rodziny.
-Jeśli chodzi ci o Rozalie, to jej tu nie ma..-odezwał się po 5 minutach mojego rozglądania Max, którego najwidoczniej doprowadzało to do szału
Przez resztę drogi nie odezwałam się słowem. Szłam z chłopakiem krok w krok, ale tylko żeby się nie zgubić i wyjść z tego cało. W pewnym momencie Max stanął na skraju jezdni, zamienił w wilka i ruchem głowy rozkazał aby znów usiadła na jego grzbiecie. Bez zastanowienia to zrobiłam. Po niespełna 10 minutach stałam przy kamieniu, którego nawet Max w posturze wilka nie był w stanie przerosnąć. Zeszłam po cichu z zwierzęcia znów się rozglądając. Z oddali słyszałam hałas, jakby stado wygłodniałych wilków biegła w naszą stronę nie mając zamiaru się zatrzymać. I tak właśnie było. Usłyszałam tylko szum wiatru. A później tylko ciepły dotyk dłoni Maxa na mojej. Nie miałam zamiaru się mu wyrywać. Bałam się ich, a on mógł mnie w jakimś stopniu ochronić.
Nim się obejrzałam na około znajdowały się takie same wilki jak niedawno Max. Z jednym wyjątkiem. Mój ochroniarz w swojej drugiej skórze był śnieżno biały, a one odcieniu miedzi lub pokryte całe czarnym jak noc futrem. Moje podejrzenia snuły się w stronę Antarktydy co do Maxa.. Lecz o to trzeba się spytać tylko i wyłącznie samego zbrodniarza. Choć nie wiadomo czy dostanę odpowiedz.. A jeśli to okaże się następną tajemnicą..?
I co teraz masz zamiar zrobić. Wiesz, że poświęcasz swoje życie..?!
W mojej głowie zabrzmiał potężny głos, który wręcz krzyczał. Słowa zostały skierowane w stronę Maxa, który nie drgnął powieką na nie.
-Zamknij się, masz racje strasz ją jeszcze bardziej. Gdyby nie tamci zapewne takie coś nie miałoby miejsca..!-powiedział bez ostrzeżenia, przez co wystraszyłam się jak nigdy
To nie jest przez nich spowodowane..
Odezwał się łagodny głos, jakby młodej kobiety.
-Mogli zostawić to tak jak było..!-wykrzyknął w stronę watahy
Jeśli by było tak zostawione.. Każda osoba jak ona byłaby zabita. A tak to będzie tylko jedna..
Jeden z wilków spojrzał na mnie swoimi czarnymi oczami.
-Jej włos z głowy nie spadnie..-powiedział pod nosem Max
Nie dasz sobie rady. Jesteś tak słaby jak ona.
Właśnie tak minęło moje pół godziny drogocennego życia. Co chwilę dowiadywałam się nowych rzeczy, z których tak na prawdę nic nie wiedziałam.
W pewnym momencie poczułam dotknięcie na ramieniu. Odwróciłam się jak najszybciej tylko mogłam, lecz najwidoczniej za późno. Następnie zostałam złapana za rękę i pociągnięta w stronę drzew. Aż na końcu wylądowałam jak długa na ziemi.
-O ironio..-westchnął Max podnosząc mnie z ziemi

Rozdział dedykowany dla Thewanted z okazji urodzin..!! 100 lat..! 100 lat..!!! :D

poniedziałek, maja 27, 2013

Rozdział II : Nie rozumiesz, że tutaj czyha na ciebie śmierć..?

Na następnych lekcjach siedziałam sama, Max nawet nie zdążył dojść do ławki a proponowano mu siedzenie z innymi, ale tylko aby nie dopuścić go do mnie. Ciekawe dlaczego.. Tak jak mówiłam, nie wadziłam nikomu. Zazwyczaj byłam z daleka od wszystkich, więc mieli spokój ode mnie. Z resztą samotność nie przeszkadzała mi, nawet ją lubiłam. Mogła w spokoju wszystko przemyśleć i nikt nie pytał się czy dam mu spisać..
***
Drogę powrotną do domu pokonałam przez las, w nadziei spotkania tajemniczego zwierzęcia stwarzającego mi kłopoty. Nieraz, nie dwa czułam tajemniczy wzrok spoczywający na mnie. Pierwsze co przychodziło mi na myśl byli Niedowierzeni, lecz ci zachowywali się wręcz na odwrót. Potrzebowali jak i chcieli mojej pomocy, aby zakończyć sprawy dręczące ich po śmierci. Więc pomysł błędny.. Wampir.? Cóż, jeśli dobrze wiem to są one wytworem naszej wyobraźni. Więc nie...
W rozmyślaniach przeszkodził mi ów dźwięk suchych gałęzi trzaskających pod wpływem ciężaru człowieka lub zwierzęcia. Cała sytuacja zaczynała przyprawiać mnie o gęsią skórkę. W końcu strach przezwyciężył odwagę. Spanikowana błądziłam wzrokiem dookoła, aby wychwycić napastnika. Niestety moja nieuwaga skończyła się upadkiem, a została spowodowana przez gałęzie i pajęczyny pomiędzy drzewami. Z początku spodziewałam się upadku na mech i odłamkach kory, które są szorstkie i nie przyjemne w dotyku, lecz moje obawy nie spełniły się. Moja twarz znalazła się w miękkich włosach, bynajmniej z początku tak podpowiadała mi intuicja. Powoli podniosłam głowę aby sprawdzić wygląd mojego wybawcy, lecz zamiast człowieka miałam przed nosem pysk olbrzymiego psa. Najszybciej jak tylko mogłam przeszłam na kolanach i usiadłam u stóp najbliższego drzewa.
-Kim ty jesteś-wyszeptałam z gulą w gardle.
Na odpowiedz olbrzymi pies dźwignął się na łapy i odbiegł zostawiając mnie samą ze swoimi myślami.
-Nie bój się go..-usłyszałam kojący głos mojej prababci
Obróciłam głowę w stronę oddalającego się zwierzęcia.
-Mnie szukasz..?-za plecami usłyszałam znany mi głos
-Co ty tutaj robisz..?!-wstałam z ziemi podbiegając do Maxa- Uciekaj stąd..!-zaczęłam spanikowana pchać go z stronę głównej drogi- Tutaj grozi ci niebezpieczeństwo..! Idź uparty ośle.!-krzyczałam waląc pięściami w umięśnioną klatkę piersiową chłopaka
-To nie mi grozi niebezpieczeństwo, lecz tobie..-spojrzał w moje zdziwione oczy jednocześnie łapiąc moje ręce za nadgarstki- Musimy stąd iść, natychmiast..
-Nie, nie, nie..! Nie i nie.. Że co..?! Nie.. Nie.. Nie.. Niedowierzeni mnie chronią przed wszystkim, jestem najbezpieczniejszą osobą na świecie..-zaczęłam się wyrywać chłopakowi
-Proszę chodź stąd.. Wyjaśnię ci wszystko co chcesz, ale chodź..- spojrzał błagalnie mi w oczy
-Dobrze.. Wracam na główną drogę..
-Nie, teraz to już za późno.. Ze mną będziesz na miejscu szybciej..-nalegał
-Mi się nigdzie nie śpieszy..-spojrzałam na chłopaka z obojętną miną
-Sabrino nie rozumiesz, że tutaj czyha na ciebie śmierć..? Musisz jak najszybciej wyjść z tego lasu do ludzi. Oni w tedy się boją i dadzą ci spokój..!-nadal natarczywie nalegał
-Kto..?
-Za późno.. Już na późno..-pokręcił lekko z niezadowoleniem głową
-Że co.?-wykrzyknęłam
-Bądź ciszej, to może przeżyjemy..-powiedział szeptem
Nagle znikąd usłyszałam przerażający głos Niedowierzonego, który na moją skórę znów przywołał gęsią skórkę. Moja reakcja był niemal natychmiastowa. Rozejrzałam się dookoła i przytuliłam do Maxa, aby ochronił mnie od niebezpieczeństw świata. Nie protestował, wręcz na odwrót. Chłopak jeszcze mocniej przycisnął moje ciało do swojego, po chwili się odezwał szeptem..
-Teraz jesteś przekonana, ze chce twojego dobra..?
Kiwnęłam lekko głową nadal wtulając się w tors Maxa. Po chwili już nie dotykałam miękkiej bawełnianej bluzki, lecz sierści. Szorstkiej w dotyku sierści.
-Zaufaj mi i na mnie usiądź, po czym mocno złap abyś nie spadła.. Chcę twojego dobra..-odezwał się cichy, aksamitny głos w mojej głowie
-Od teraz zawszę tak będzie..?-spytałam szeptem, nie odwracając wzroku od ściany lasu
-Od teraz tak..-wielka głowa przybliżyła się do mojej ręki, lekko muskając ją nosem
Gdy wygodnie usadowiłam się na grzebiecie potężnego zwierzęcia, zaczęło ono powoli zmierzać w jednym kierunku, a mianowicie nie mojego domu. Znajdował się on w odwrotną stronę, niż jeżeli szliśmy. Po 10 minutach, Max znów stanął na dwóch nogach a ja leżałam na jego rękach. Po kilku sekundach znalazł się na ziemi, lecz nadal przyciśnięta do klatki piersiowej chłopaka gdy on rozglądał się po otoczeniu.
-Daleko są..?-spytał szeptem Max, uniosłam lekko głowę i spojrzałam zdziwiona
-Są coraz bliżej, nie damy rady stawić im czoła. Są zbyt silni, a dziewczynę chcą zaciągnąć ze sobą za wszelką cenę..-usłyszałam kojący głos mężczyzny, w którym można było wyczuć nutkę strachu
-Sabrino trzymaj się najbliżej mnie. Rozumiesz..?-spytał półgłosem, w odpowiedzi skinęłam potakująco głową-Masz mnie ciągle trzymać za rękę, wtedy będę miał pewność, że jesteś koło mnie..-odwrócił głowę w stronę lasu-Rozalio mów nam co się dzieje..Oni tobie nic nie zrobią w porównaniu z nami..
-Postaram się.. Ptaszyno słuchaj Maxa, to mądry chłopak..- usłyszałam głos babci, lecz nie wiedziałam z którędy
-Babciu chroń mnie..-powiedziałam sama do siebie
-Staram się jak tylko mogę, ptaszyno..
Wydostałam się z uścisku chłopaka, zostawiając w nim tylko i wyłącznie moją dłoń. Wokół nas znajdował się tylko las, raz po nieraz można było zauważyć przechodzącą Rozalie z zaniepokojoną twarzą. Po nieokreślonym czasie, jakby zza gęstych chmur usłyszałam cichy głos Maxa..
-Nadal wiedzą gdzie jesteśmy..?

środa, maja 22, 2013

Rozdział I : Kim lub czym ty jesteś.. ?

Zjadłam śniadanie i wyszłam do szkoły. Jak zawsze wyciągnęłam słuchawki i zaczęłam je rozplątywać. Moja droga do szkoły prowadziła przez las, więc nie ukrywam że się bałam. Cała moja podróż polegała na rozglądaniu się czy czasami ktoś mnie nie śledzi. Zazwyczaj po drodze spotykałam tylko niedowierzonych, lecz ostatnimi czasy nieraz gdy szłam do szkoły słyszałam odgłosy łamanych gałęzi. Wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje.. Mówiła mi o tym Rozalia.. Pytałam się o myśli nieznajomego, lecz prababcia unikała tego tematu. Nie powiem myślałam, że dostane wścieklizny.Dziś przez całą drogę szłam sama, chyba.. Znaczy się niedowierzeni mnie nie odwiedzili, widziałam ich tylko z daleka. Chyba coś ich odstraszało ode mnie. Ale co..? Może ten nieznajomy który mnie śledzi..? I znów nasuwa się pytanie, czy on na pewno chce mojego dobra..? Z może śledzi mnie aby poznać moje słabości, a potem zaciągnąć w jakiś zaułek i zabić..? Mam nadzieje, że moje obawy się nie spełnią. Gdyby tak było, Rozalia wszystko by mi powiedziała. Ona na pewno nie chce mojej śmierci, tego jestem pewna.
W połowie drogi, jak co dzień, usłyszałam trzask suchych gałązek. Moja reakcja na odgłos była stanowczo za szybka dla prześladowcy. Kątem oka zauważyłam coś ogromnego. Przypominało zwierzę, lecz nie mogło to do mnie dojść. Moje oczy, nigdy nie widziały tej wielkości zwierzęcia.
-Kim lub czym ty jesteś..!?- zaczęłam krzyczeć na cały las, miałam cichą nadzieje dowiedzenia się prawdy o nieznanym mi zwierzęciu, lecz jak na złość nie usłyszałam żadnego głosu tylko poczułam na skórze lekki pyłek, jakby piórko rzucone w moją stronę i upadające lekko- Czego ode mnie chcesz..?? Nic ci nie zrobiłam..
Znów rozejrzałam się do o koła. Zza drzewa dyskretnie zerkała na mnie Rozalia, zignorowałam ją nadal szukając wzrokiem upragnionej tajemniczej postaci. Lecz jak na złość, moje oczy nie zauważyły żadnej podejrzanej rzeczy. Zwróciłam się jak najszybciej twarzą w kierunku szkoły. Groziło mi spóźnienie, które byłoby trzecim odnotowanym w dzienniku. Wszystkie niemiłe spotkania jak i tłumaczenia nauczycielce zawdzięczałam temu.. Czemuś...
Lekcja zaczęła się punktualnie, z moim wejściem do klasy. Usiadłam na swoim miejscu, wypakowałam książki i jak na uczennice przystało, czekałam na nauczyciela.
-Ciekawa jestem co powiedzą twoi rodzice na te spóźnienia panno Sabrino..-wyrwała mnie z zamyśleń nauczycielka
Nie odpowiedziałam. Spojrzałam z skruchą na swój czarny piórnik
-Do klasy doszedł nowy uczeń.. Max wstań i przedstaw się nam..
Za sobą usłyszałam dźwięk odsuwanego krzesła. Po chwili na środku klasy znalazł się brązowooki chłopak o bujnych czarnych włosach. Jego pierwsze spojrzenie padło na mnie. Zawierało ono zmartwienie. Podniosłam jedną brew i rozejrzałam się po klasie, jak to miałam w zwyczaju w tak dziwnych sytuacjach.
-Mam na imię Max, jak widać na załączonym obrazku będę chodzić tutaj do szkoły.. I odpowiem teraz na pytanie jednej dziewczyny, nie nie szukam kobiety życia.-odpowiedział na prośbę nauczycielki z znudzeniem
-No dobrze Max, dobrze to wiedzieć..
Brązowooki wrócił na swoje miejsce.
Cała lekcja minęła w szybkim tępię. Na przerwie skierowałam się na dwór, gdzie przemyślałam sytuacje z lasu. Siedziałam sama, ponieważ nikt nie chciał się kolegować z osobami mówiącymi do drzew czy krzeseł. Wszyscy uważali mnie za dziwadło.. Szczerze..? Nie dziwie się im. Ich zdaniem to krzesło, moim  : niedowierzony.
Po chwili usłyszałam dzwonek na lekcje, który przywoływał mnie na matematykę. Najgorszy przedmiot, jak dla mnie. Na tej lekcji wszystko toczyło się normalnie, oprócz jednego ale. A mianowicie nowy uczeń tej szkoły usiadł koło mnie w ławce i pomagał w zadaniach.
Na następnych lekcjach siedziałam sama, Max nawet nie zdążył dojść do ławki a proponowano mu siedzenie z innymi, ale tylko aby nie dopuścić go do mnie. Ciekawe dlaczego.. Tak jak mówiłam, nie wadziłam nikomu. Zazwyczaj byłam z daleka od wszystkich, więc mieli spokój ode mnie. Z resztą samotność nie przeszkadzała mi, nawet ją lubiłam. Mogła w spokoju wszystko przemyśleć i nikt nie pytał się czy dam mu spisać..


Łoł.. Mam już dwóch obserwatorów.!! Niedowierzania.. XD
Hehe.. rozdział powinien pojawić się w sobotę lub niedziele.. Coś koło tego.. :P
Mam nadzieje, że przynajmniej wam spodoba się rozdział. :/
Do następnego.!

niedziela, maja 19, 2013

Prolog..

Dzień jak każdy. Wstałam, ubrałam się i pobiegłam coś zjeść. Można powiedzieć, że moje życie jest jak każdej nastolatki. Lecz jest jedna wada, a tak dokładniej spotykanie ludzi niewidocznych dla innych. Inni mówią poprostu na nich duchy, ale ja mówie na nich niedowierzeni. Tak wiem, dziwna nazwa.. Ale ją można porównać do prawdy. Niedowierzonych można zobaczyć tylko wtedy gdy się w nich wierzy. A takich ludzi jest strawsznie mało, a szkoda.. Moim zdaniem to dobre doświadczenie jak i okazja do pomocy innym.
Niedowierzonych zaczęłam widzieć od 9 lat. Nieraz mówiłam mamie np. tam stoi dziewczynka i do mnie macha, lecz ona jak zawsze mi nie wierzyła i kazała nie wymyślać bo zajmuje jej tylko czas. Chyba dla tego nie znałam wielu osób którym mogłam to powiedzieć.
Więc jak mówiłam pobiegłam do kuchni coś zjeść usiadłam przy stole i czekałam na kanapki które robiła mi mama. Po chwili zjawiła się moja prababcia Rozalia, uwielbiałam ją. Co dzień razem rozmawiałyśmy, najczęściej gdy szłam do szkoły lub przy śniadaniu. W tedy byłam sama i mogłam spokojnie z nią porozmawiać, bo gdyby mama zobaczyłam, że rozmawiam z ,,krzesłem" dostałaby zawału. Zapewne pierwszą jej myślą byłoby posłanie mnie do psychiatry lub coś gorszego. Przynajmniej tego dowiedziałam się od Rozalii gdy powiedziałam jej o niedowierzonych. A skąd ona to wie..?? Otóż dowiedziałam się, że niedowierzeni potrafią czytać w myślach gdy ukończą przynajmniej rok. Chociaż są wyjątki które dostają ten dar po 2 miesiącach, lecz to rzadkość.
I tak oto zaczęła się moja historia.

Hejka. :D

No więc tak. Mam na imię Natalia. Uwielbiam czytać książki i właśnie z tego powodu powstało moje opowiadanie. Po prostu nie miałam gdzie przelać wszystkich moich myśli. Jednym słowem, będę się nad wami znęcać w postaci pisania opowiadania.. XD Mam nadzieje, że ktoś tutaj wpadnie i raz po nieraz przeczyta/skomentuje moje opowiadanie.. :)
Emm, mówię prosto z mostu, że nie jestem dobra w pisaniu i morze być sporawo błędów.. :P

Rozdziały będę dodawać co najmniej co 3 dni, nie więcej.. Zazwyczaj będę pisać pod opowiadaniem kiedy będzie następny rozdział.. :)
Więc, życzę miłego czytania.. !! :D