niedziela, maja 19, 2013

Prolog..

Dzień jak każdy. Wstałam, ubrałam się i pobiegłam coś zjeść. Można powiedzieć, że moje życie jest jak każdej nastolatki. Lecz jest jedna wada, a tak dokładniej spotykanie ludzi niewidocznych dla innych. Inni mówią poprostu na nich duchy, ale ja mówie na nich niedowierzeni. Tak wiem, dziwna nazwa.. Ale ją można porównać do prawdy. Niedowierzonych można zobaczyć tylko wtedy gdy się w nich wierzy. A takich ludzi jest strawsznie mało, a szkoda.. Moim zdaniem to dobre doświadczenie jak i okazja do pomocy innym.
Niedowierzonych zaczęłam widzieć od 9 lat. Nieraz mówiłam mamie np. tam stoi dziewczynka i do mnie macha, lecz ona jak zawsze mi nie wierzyła i kazała nie wymyślać bo zajmuje jej tylko czas. Chyba dla tego nie znałam wielu osób którym mogłam to powiedzieć.
Więc jak mówiłam pobiegłam do kuchni coś zjeść usiadłam przy stole i czekałam na kanapki które robiła mi mama. Po chwili zjawiła się moja prababcia Rozalia, uwielbiałam ją. Co dzień razem rozmawiałyśmy, najczęściej gdy szłam do szkoły lub przy śniadaniu. W tedy byłam sama i mogłam spokojnie z nią porozmawiać, bo gdyby mama zobaczyłam, że rozmawiam z ,,krzesłem" dostałaby zawału. Zapewne pierwszą jej myślą byłoby posłanie mnie do psychiatry lub coś gorszego. Przynajmniej tego dowiedziałam się od Rozalii gdy powiedziałam jej o niedowierzonych. A skąd ona to wie..?? Otóż dowiedziałam się, że niedowierzeni potrafią czytać w myślach gdy ukończą przynajmniej rok. Chociaż są wyjątki które dostają ten dar po 2 miesiącach, lecz to rzadkość.
I tak oto zaczęła się moja historia.

1 komentarz:

  1. zazwyczaj nie czytam takich rzeczy
    ale to jest świetne
    czekam na rozdział :)
    weny

    OdpowiedzUsuń